4. „Światło w Cichą Noc” Krystyna Mirek

Jak często zdarza Wam się, że zaczynacie czytać książkę i idzie Wam jak przysłowiowa krew z nosa? A w Internecie aż huczy od pozytywnych opinii na jej temat, zachwyceni czytelnicy wybierają ją jako jedną z wielu w rankingach na najlepszą książkę. A Ty czytasz, i czytasz, i czytasz… I zastanawiasz się czy z Tobą coś jest nie tak? Co jest grane, że mnie ta książka nie potrafi wciągnąć? A zatem przeczytajcie ten post uważnie, do samego końca, a poznacie moją historię.



Wyobraźcie sobie osiedle domków jednorodzinnych, przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. Mnóstwo światełek, coroczny konkurs - kto ozdobi swoją posesję w większą ilość kolorowych ozdób? I tylko dwa domy, jakby z innej planety. Żadnych świątecznych akcentów. 

W tej oto ponurej scenerii poznajemy Antka, równie oderwanego od rzeczywistości co willa, przed bramą której się zatrzymuje. W końcu dżinsy z dziurami, trampki, koszula z krótkim rękawem i cienka kurtka to raczej kiepski strój jak na początek grudnia. Szybko dowiadujemy się, że mężczyzna czuje się mniej więcej tak jak wygląda – a zatem fatalnie. Jego życie stanęło na głowie, cały uporządkowany świat posypał się w jednej sekundzie i tak powodowany targającymi nim emocjami Antek postanawia uciec z Warszawy do Krakowa. W drogę wraz z nim wyrusza przesyłka, którą ma dostarczyć swojej babci. Nie widział kobiety od wielu lat i wcale nie ma ochoty na odwiedziny u niej, jednak ulega namowom mamy i zobowiązuje się przesyłkę dostarczyć. Zrządzenie losu, którym dosłownie rzecz ujmując jest kruchy stan portfela mężczyzny, powoduje, że Antek postanawia chwilowo zamieszkać ze swoją babcią, za którą, ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu, bardzo zatęsknił.

Podczas niezobowiązującej rozmowy pani Kalina opowiada wnukowi smutną historię swoich sąsiadów, z którymi Antek przyjaźnił się w dzieciństwie. Wiele lat temu w wieczór wigilijny ich rodzice zginęli w wypadku samochodowym, osierocając trójkę dzieci – Magdę, Bartka i Michała. Tak oto do opowieści wkraczają nowi bohaterowie. Magda, beznadziejnie zakochana w koledze z pracy, nie potrafi dostrzec tego, że Konstanty, szef działu kredytowego, nie do końca odwzajemnia jej uczucia, całkiem sprawnie mydląc przy tym oczy biednej dziewczynie. Bartek, żartowniś i lekkoduch, nie potrafi zagrzać dłużej miejsca na żadnych stanowisku pracy. Równie kiepsko idzie mu nawiązywanie relacji uczuciowych. Uwielbia wolność i nie martwi się przyszłością. I Michał, najstarszy z rodzeństwa. To na niego po śmierci rodziców spadł ciężar opieki nad siostrą i bratem. Robi więc co może, aby zapewnić im dobry byt, rezygnując przy tym z własnego życia osobistego.

Rodzeństwo od lat spędza Boże Narodzenie na egzotycznych wyspach, z daleka od świątecznego zgiełku, który tylko przypomina im o bolesnej stracie. Aż tu nagle okazuje się, że z tegorocznego wyjazdu nici, ponieważ Konstanty postanawia wprosić się na kolację wigilijną do Magdy, przyprowadzając także swoich rodziców. Dziewczyna, która za nic w świecie nie chce zawieść ukochanego, postanawia stanąć na wysokości zadania i zorganizować Wigilię, za którą rodzina Konstantego miałaby ją pokochać. Mobilizuje zatem braci do działania i tak rusza wielka świąteczna machina, w którą zostaje zaangażowana również sąsiadka, pani Kalina, która od zawsze wspiera rodzeństwo w trudnych chwilach.

Przyznaję z ręką na sercu – do 52% tej książki męczyłam się okropnie. Nie lubię takich mdławych historyjek, kiedy to zakochana kobieta jest tak zakochana, że nie potrafi dostrzec nawet tego, że jej wybranek pląta się we własnych uczuciach i nie traktuje owej nieszczęsnej niewiasty poważnie. Do tego jeszcze wątek Antka, pokrzywdzonego przez życie, użalającego się nad swoją przeszłością. Może i jestem mało empatyczna, ale nie poruszyło mnie to. Dlatego też postawiłam sprawę jasno – jeśli w kolejnym rozdziale nie wydarzy się coś, co zachęci mnie do dalszej lektury, poddaję się. I pewnie już domyślacie się, co się wydarzyło. Połknęłam pozostałe 48% książki w jeden wieczór.

I tą oto recenzją pragnę gorąco Was zachęcić do lektury „Światła w Cichą Noc”! Nie poddawajcie się zbyt szybko, nawet jeśli podobnie jak ja, po kilku pierwszych linijkach, które intrygują i pobudzają wyobraźnie, poczujecie lekki zawód. Już nie dziwię się internautom, którzy książkę zachwalali pod niebiosa. Dołączam do ich grona i z niecierpliwością czekam na drugi tom - „Światło o poranku”, który ma się ukazać 28 lutego.

I jeszcze jedno. Nie lubię, kiedy w recenzji zostają ujawnione wątki, które wpływają na odbiór lektury. Recenzja to nie streszczenie, to rzecz wiadoma. Ale ja muszę to napisać, po prostu muszę! Pani Doroto, mamo Konstantego, kocham Cię i mocno trzymam za Ciebie kciuki. Błagam, nie poddawaj się!


Mam nadzieję, że rozbudziłam nieco Waszą ciekawość, moi Drodzy Czytelnicy. A zatem szybko zabierajcie się za czytanie, bo jak wspomniałam, już za chwilę pojawi się drugi tom!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

273. "Zwyczajna kobieta" Anna Płowiec - recenzja przedpremierowa

Przepis na zwyczajne życie. Miłość, wierność, uczciwość, zaufanie, tolerancja czy przyjaźń to podstawowe składniki życia, zwłaszcza w związk...