155. "Randka z Hugo Bosym" Agnieszka Lingas - Łoniewska

Ostatnio wpadłam w prawdziwy ciąg czytelniczy. Złożyło się na to wiele czynników - urlop, choroby oraz co najważniejsze - fakt, że trafiam na prawdziwe perełki - książki, które są wprost fantastyczne i czytają się same. Zastanawiałam się nawet jak to możliwe, że wszyscy ci autorzy piszą tak dobre powieści. I kiedy już byłam przekonana, że absolutnie wszyscy polscy pisarze są mistrzami w swoim fachu, trafiłam na książkę "Randka z Hugo Bosym", której lektura okazała się dla mnie prawdziwą drogą przez piekło. Już dawno żadna powieść nie rozczarowała mnie tak mocno jak ta.



Wszystko zaczyna się od przypadkowego spotkania Jagody Borówko i Hugo Bosego na dworcu kolejowym w Gdyni, gdzie tych dwoje wdaje się w kłótnię o taksówkę. Szybko okazuje się, że to nie ich ostatnie spotkanie, bowiem obydwoje są gośćmi na weselu przyjaciółki Jagody. Po niedwuznacznej sytuacji, do której dochodzi tam między nimi, kobieta ucieka do swojego życia codziennego we Wrocławiu. Jednak i tam nie może nacieszyć się spokojem zbyt długo. Okazuje się bowiem, że przystojny i zmysłowy Hugo Bosy został wspólnikiem agencji reklamowej, w której pracuje kobieta. Mężczyzna niechętnie mówi o swojej przeszłości, ale poznana przypadkiem piękna i nietuzinkowa Jagoda budzi w nim dawno zapomniane uczucia i pożądanie, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczył. I choć był pewien, że raz na zawsze skończył z miłością, zwariowana, pyskata i zjawiskowa panna Borówko mocno zachwiała jego postanowieniem. 

"Randka z Hugo Bosym" to książka zbudowana na klasycznej fabule - od przypadkowego spotkania do wielkiej miłości. W ciągu zaledwie kilku dni, rzecz jasna. Ta opowieść do złudzenia przypomina mi połączenie "50 twarzy Greya", "Diabeł ubiera się u Prady" oraz "Seks w wielkim mieście". Niektóre elementy są z nich nawet żywcem skopiowane, co wzbudziło mój wielki sprzeciw. 

Jagoda jako główna bohaterka jest postacią kompletnie nijaką. Jest pracownicą agencji reklamowej, ma grupę oddanych przyjaciół (w tym rzecz jasna najlepszego kumpla geja), mieszka we Wrocławiu i... to w zasadzie tyle. Nie ma żadnej pasji, nie dowiadujemy się o niej zbyt wiele. W dodatku już na wstępie została przedstawiona jako otyła, pełna kompleksów osoba, która uwielbia zajadać swoje zmartwienia i nie może pogodzić się z rozstaniem z facetem, którego w zasadzie wcale nie kochała. O zgrozo, chciałoby się rzecz. A jednak całą tę fatalną sytuację pogarsza fakt, że autorka stara się udawać, że jej bohaterka jest strasznie zabawna i zadziorna. Nie tędy droga. Zaś pan przystojniak Hugo Bosy na dzień dobry okazuje się napalonym samcem, którego myśli krążą tylko i wyłącznie wokół tematów łóżkowych. Kiedy autorka oddaje narracje w jego ręce fragmenty książki stają się wprost nie do przebrnięcia. "Och, moja Kochana Jagódka", "Och, jak ona cudownie wygląda", "Marzę tylko o niej". Dla mnie koszmar! Ale wracając do postaci naszego amanta - Hugo ma za sobą rozwód z żoną, która przyprawiła mu rogi, i generalnie kompletnie nie ma zamiaru pakować się w żaden związek, ale Jagoda zauroczyła go tak bardzo (ja się pytam - czym?!), że biedaczyna nie wie co ma zrobić - takie klasyczne chciałabym, ale się boję. I te jego wątpliwości, wierzcie mi lub nie, ciągną się przez caluteńką książkę. Ja chyba żyję na innej planecie, ale dla mnie facet powinien być facetem, a nie chodzącym męczennikiem.

"Wiedziałem, że to będzie męka. Pracować z nią, widzieć ją, być tak blisko. Miałem wrażenie, że się uduszę, bo ile można wstrzymywać oddech. Bałem się, że gdy znowu poczuję jej zapach, rzucę ją na stół w sali konferencyjnej i zacznę całować, przy wszystkich. Bałem się siebie i swoich reakcji. Coś takiego zdarzyło mi się pierwszy raz w życiu, nigdy wcześniej żadna kobieta tak na mnie nie działała. I tak szybko nie zburzyła mojego zrównoważonego świata.A wszystko wskazywało na to, że to dopiero początek."

Ogólny zarys fabuły bardzo mi się spodobał, dlatego postanowiłam sięgnąć po tę powieść. Przyciągnął mnie także niebanalny i bardzo intrygujący tytuł oraz przepiękna okładka. Liczyłam na bardzo fajną, ciepłą i zabawną opowieść. Niestety rozczarowałam się okrutnie. W książce jest mnóstwo nieścisłości i niedociągnięć (przykładowo kąpiel w morzu w weekend majowy - uwierzcie mi, podczas takiej wycieczki szukałam po sklepach wełnianych rękawic i takie rozrywki zdecydowanie nie przyszłyby mi do głowy). Bardzo zraził mnie także wątek dotyczących wyjazdów Jagody i Hugo, podczas których cokolwiek zwiedzali - każdy związany z tym opis wyglądał jakby został skopiowany z Wikipedii i wklejony do książki. Zamek taki i taki, wybudowany wtedy i wtedy, ma taką i taką historię. Żadnego odniesienia do tego, jak spodobał się bohaterom, co ich najbardziej urzekło w tym miejscu. I jeszcze przepiękna historia miłosna dwojga ludzi z czasów wojennych, wciśnięta do książki na siłę, bez żadnego głębszego sensu. Tak jakby autorka przeczytała o niej w gazecie i pomyślała "Oho, upchnę to gdzieś w swojej powieści!". 

Przyznam szczerze, że przeczytałam wiele pochlebnych opinii na temat tej książki, dlatego teraz czuję się fatalnie pisząc tę recenzję, ale bardzo chciałabym, aby ktoś uprzedził mnie, że ta powieść nie do końca jest taka fajna jak mogłoby się wydawać. To taki emocjonalny rollercoaster, w którym nie do końca wiadomo o co chodzi i czego chcą bohaterowie. I choć lubię powieści erotyczne, kiedyś zaczytywałam się w całych ich seriach, to ten wątek w "Randce z Hugo Bosym" wzbudził moje... obrzydzenie? To chyba najwłaściwsze słowo. W każdym razie moje serce ani raz nie zabiło choćby odrobinę mocniej. Dziesiątki razy on całował ją, dotykał, przytulał. I znowu to samo. I znowu. To tak jak z budową autostrad w naszym kraju - rozpoczęte i porzucone. A w opisie miałam obiecane, że czeka mnie zmysłowa powieść i więcej niż płomienny romans. Niestety, nic z tych rzeczy. 

Nie czytałam innych książek tej autorki, być może one były zupełnie inne. Nie chciałabym być tak mocno krytyczna opierając się tylko na jednej powieści, dlatego to Wam, drodzy czytelnicy, pozostawiam wybór czy zdecydujecie się na "Randkę z Hugo Bosym", czy też nie. Ja zapisuję na (bardzo krótkiej, w moim przypadku) liście największych rozczarowań.

Na koniec mam jeszcze jeden cytat z książki, który zaznaczyłam sobie, bo wydał mi się bardzo mądry i uznałam, że kiedyś z pewnością z niego skorzystam. Nie spodziewałam się jednak, że użyję go tak szybko i w dodatku w odniesieniu do powieści, z której pochodzi.

"- Poradnik miłosny, część pierwsza - wymamrotałam, doskonale wiedząc, że ma rację.
- A wiesz, że kiedyś napiszę! Teraz wszyscy piszą książki, celebryci, blogerzy, kucharze... Niedługo prawdziwi pisarze zamilkną, bo czytelnicy sami zaczną pisać, role się odwrócą."

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Czytam Pierwszy.

Image and video hosting by TinyPic

2 komentarze:

  1. Szanowna Blogerko!! Szczera ta recenzja, ale piszesz tak ,że nawet książka, która Cię nie zachwyca wydaje się warta przeczytania i sprawdzenia czy mnie się spodoba czy nie .

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam tą pozycję za sobą i mnie osobiście urzekła.

    OdpowiedzUsuń

273. "Zwyczajna kobieta" Anna Płowiec - recenzja przedpremierowa

Przepis na zwyczajne życie. Miłość, wierność, uczciwość, zaufanie, tolerancja czy przyjaźń to podstawowe składniki życia, zwłaszcza w związk...