240. "Pani władza" Ada Nowak

Z książkami bywa różnie. Raz trafi się rewelacyjną, która wcale tak się nie zapowiada, a innym razem odwrotnie - coś, co zapowiada się bardzo dobrze, okazuje się kompletną klapą. Tego właśnie nie lubię najbardziej... Czytam opis, nakręcam się, cieszę się, że przeczytam coś fajnego. I czytam. I czekam. I czekam. I w zasadzie okazuje się, że opis jest dużo lepszy od całej książki. I że moje wyobrażenie o tej książce przerasta realny stan. Właśnie teraz o takiej powieści Wam opowiem.




"Fotel zaczął się przesuwać i już po chwili siedzący w nim mężczyzna stał się dla Klary doskonale widoczny. Miał w ciemnych, prawie czarnych, oczach podobny smutek co gejsza. Był niewysoki, raczej drobny, a jednocześnie w jego postawie i ruchach było coś onieśmielającego, władczego. Miał mowę ciała człowieka sukcesu. Wiedział, że nie musi być głośny, by wszyscy go słuchali, że nie musi dużo mówić - każde jego słowo będzie na wagę złota."

Klara to młodziutka dziewczyna, która niespodziewanie oblała egzamin na uczelni. Aby kontynuować studia jedyną możliwością jest przeniesienie na tryb zaoczny. Klara nie chce prosić o pomoc rodziców, wie bowiem, że ich sytuacja materialna nie jest dobra. Postanawia znaleźć pracę i sama rozwiązać swój problem. Z pomocą przychodzi jej współlokatorka. Aneta pracuje w firmie z branży finansowej i wkręca Klarę na rozmowę kwalifikacyjną. Prezes Jan Korn poszukuje dla siebie asystentki. Od początku jasno deklaruje, że oczekuje od niej pełnego zaangażowania i całkowitej dyspozycyjności. Klara, która widzi w tym szansę na zdobycie doświadczenia i awans, nie ma oporów przed podjęciem pracy. Jest w pełni świadoma, że do jej obowiązków będzie należał seks z szefem i godzi się na to. Nie spodziewa się jednak, że to nie będzie klasyczny romans biurowy. Jan ma bowiem dość specyficzne upodobania. Podnieca go shibari, czyli rodzaj gry erotycznej polegającej na skrępowaniu ciała jednej ze stron. Mężczyzna wywołuje tym w Klarze niesłychanie ekscytujące uczucia: ciekawość, podziw, fascynację. Z czasem jego asystentka zdaje się czerpać z tego dziwnego układu większą satysfakcję niż jej pracodawca.

"- Liny bawełniane. Dobre na początek, bo miękkie. Świetna lina dla nowicjuszki: nie obetrze skóry, będziesz miała wrażenie, nawet skrępowana, że masz przestrzeń na oddech, bo lina pracuje, jest elastyczna. Oczywiście, potem nie będziesz już tego potrzebowała. I na koniec: liny jutowe i jutowo-konopne. Tradycyjne, sprowadzane z Japonii, sześć milimetrów średnicy, siedem metrów długości. (...) Mam ich, jak widzisz, sporo... Co najmniej dziesięć każdego rodzaju, czasem do skomplikowanych figur potrzeba nawet więcej. Pokochasz je."

Nie mówiłam, że ogólny zarys tej powieści jest całkiem fajny? Czytając dużo erotyków ma się ochotę poznać coś nowego, innego, świeżego. Skończyć z tymi szlachetnymi mafiozami, którzy chociaż potrafią zabić z zimną krwią, to nigdy nie skrzywdzą swojej ukochanej w łóżku. Tak właśnie sobie myślałam, kiedy zdecydowałam się zamówić "Panią władzę". Że przeczytam coś innego. Początkowo było całkiem dobrze, chociaż Klara już od pierwszej strony jest irytująca, ale nie na tyle, żeby jej nie lubić. Ale jest też żadna. I to jest właśnie kluczowy problem tej powieści. Jej bohaterowie są kompletnie wyprani z uczuć. Klara ma dwadzieścia kilka lat, a z dnia na dzień potrafiła podjąć decyzję, że odda swoje ciało w zamian za pieniądze. Mówiąc inaczej, bez wahania została zwykłą dziwką. Różnie w życiu bywa, to wiadomo, ale nie sądzę, żeby komukolwiek na świecie taka decyzja przyszła z taką lekkością. Tym bardziej, że to zwykła dziewczyna, wychowana w normalnej rodzinie, bez żadnych patologii. Nie pojmuję, serio. Studenci pracują w gastronomii, w sklepach odzieżowych, ale żeby zaraz skok na tak głęboką wodę? Klara nawet przez moment nie pomyślała o szukaniu innej pracy, przyjęła od razu właśnie tę u Jana Korna z przeświadczeniem, że oto trafił jej się interes życia. Tragicznie przykre.


Niemniej jednak Klara z ochotą podejmuje się swoich obowiązków. Ze złotą kartką kredytową prezesa w torebce jej życie diametralnie się odmienia. Z zamkniętej w sobie, prostej dziewczyny zmienia się w pewną siebie, odważną i oschłą, żądną władzy kobietę. Jeśli natomiast chodzi o Jana to mężczyzna ten początkowo wydaje się zagadkowy, tajemniczy i mroczny, jednak z biegiem czasu traci swój zmysłowy charakter. Klara wchodzi mu na głowę a on potulnie na wszystko się godzi. I chociaż  jego wątek zapowiadał się dobrze, to ostatecznie zakończył się żenująco. Jeszcze w żadnej książce, tak jak w tej, nie udało mi się nie nawiązać minimalnej choćby więzi z bohaterami. Ten ich kompletny brak uczuć wpłynął na całokształt powieści i sprawił, że chociaż skończyłam ją czytać kilka dni temu to już nie czuję wobec niej nic. A sami przecież wiecie, że są książki, które latami siedzą w głowie i nie pozwalają o sobie zapomnieć. Że wystarczy przymknąć oczy, żeby wyobrazić sobie przeczytane sceny. Ale tutaj niestety nie. Mam nawet wrażenie, że takie było założenie autorki, żeby znielubić bohaterów.

"Pani władza" to jedna z najdziwniejszych książek, jakie przeczytałam. To smutna opowieść o tym, co pieniądze i władza są w stanie zrobić z młodą, dobrze rokującą dziewczyną. Jak bardzo można pogubić się w swoim życiu, uczuciach i pragnieniach. To nie była przyjemna i relaksująca książka. Nie była to też książka z przesłaniem. To była książka o niczym. A mnie zwyczajnie szkoda czasu na takie lektury, bo czeka tyle ciekawszych i dużo lepszych powieści.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Czytam Pierwszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

273. "Zwyczajna kobieta" Anna Płowiec - recenzja przedpremierowa

Przepis na zwyczajne życie. Miłość, wierność, uczciwość, zaufanie, tolerancja czy przyjaźń to podstawowe składniki życia, zwłaszcza w związk...