W związku z przygnębiającą pogodą, jaka zapanowała od wczoraj, uważam, że sezon na długie jesienny wieczory z książką możemy oficjalnie uznać za rozpoczęty. Tak ciekawie się złożyło, że w moje ręce trafiła powieść, która idealnie oddaje nastrój i charakterystyczne cechy tej najbardziej kolorowej z pór roku. W towarzystwie głównej bohaterki obserwujemy zmiany zachodzące w przyrodzie. Jesteśmy również świadkami zmian zachodzących w życiu Laury. "Karminowe serce" to niezwykle ciepła, przyjemna i urzekająca opowieść o przyjaźni, miłości i szansach, jakie daje nam los.
"Czasami, kiedy wszystkie drogi prowadzą donikąd, ucieczka wydaje się jedynym rozwiązaniem. Brakuje słów, żeby wytłumaczyć to, co było. Brakuje wiary, że jeszcze teraz, tutaj uda się odnaleźć choć fragment zagubionej niegdyś beztroski. Smuga szarego pyłu ciągnie się za człowiekiem, przesłaniając okruchy nadziei, które mogłyby stać się drogowskazem.
Kiedy więc nie ma już ani drogi powrotu, ani dna, od którego dałoby się odbić, często nie pozostaje nic innego jak tylko skoczyć w najgłębszą toń mrocznego jeziora, by poznać jego nieodgadnione tajemnice."
Laura to młoda kobieta, która uciekając przez bolesnymi wspomnieniami postanawia diametralnie odmienić swoje życie - porzuca życie w stolicy i kupuje uroczy domek w jednej z podkrakowskich miejscowości - Bukowej Górze. Miejsce wydaje się wręcz magiczne - na uboczu, z dala od ludzi, wśród wrzosowisk, w bliskim sąsiedztwie urokliwego jeziora. Kobieta chłonie całymi garściami spokój, jaki płynie z tej bajecznej krainy i powoli zapomina o dręczącej ją przeszłości. W nowym miejscu zamieszkania spotyka wielu życzliwych ludzi i nawiązuje nowe przyjaźnie. Pewnego dnia trafia do niewielkiej cukierenki, której właściciele od pokoleń ręcznie wyrabiają pachnące łakocie. Od początku nie może oprzeć się magii tego miejsca. Aromat czekolady i kolorowe pękate słoje z żurawiną i migdałami przyprawiają ją o zawrót głowy. Jak łatwo się domyślić, Laura zostaje stałym gościem cukierni, co więcej - jej właściciele i ich rodzina stają się jednymi z najbliższych osób kobiety. Czy jednak wszystkie te przyjemne sytuacje będą w stanie ukoić ból po tym, co stało się kilka lat wcześniej? Właśnie wtedy osoba, która wydawała się Laurze szczególnie bliska sprawiła, że świat kobiety runął, serce pękło, a jakaś część jej samej odeszła na zawsze. Bukowa Góra to miejsce, które skrywa mnóstwo tajemnic, zaś właścicielka cukierni skrywa pewien sekret, który na dobre odmieni losy głównej bohaterki. Przekonajcie się sami, czy Laurze uda się odzyskać nadzieję i czy załamane serce będzie w stanie znowu pokochać.
"Karminowe serce" to powieść, dzięki której łatwo odzyskać wewnętrzny spokój, odnaleźć motywację i zrelaksować się. Życie Laury jest przykładem na to, że choćby spotkała nas niewyobrażalna tragedia trzeba istnieć dalej i nie poddawać się.
Motyw przewodni książki bardzo mi się spodobał - młoda kobieta, która stawia wszystko na jedną kartę i przeprowadza się w kompletnie nieznane sobie otoczenie, bez przyjaciół i rodziny. Przypuszczam, że gdybym znalazła się na miejscu Laury podjęłabym taką samą decyzję. Traf chciał (czy to aby na pewno przypadek?), że nowe lokum kobiety okazało się magicznym, ciepłym i klimatycznym miejscem, w którym jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znikają wszystkie troski i kłopoty. Opisy jesiennych wędrówek Laury po okolicy przywołują uśmiech na twarzy, zwłaszcza jeśli w trakcie czytania książki na własne oczy możemy podziwiać podobne cuda natury. Szczęście dopisało kobiecie również w przypadku nowych znajomości. Trafiła na bardzo życzliwych, uczynnych ludzi, którzy nie szczędzili dobrego słowa i pomocnej ręki. Żeby nie było tak różowo - nie zabrakło także osób, które uprzykrzały życie nowej sąsiadki. Tych jednak było zdecydowanie mniej.
Laura okazała się dobrym duchem Bukowej Góry. Kobieta miała w sobie bowiem niewyczerpane pokłady empatii i chęci niesienia pomocy innym. To dzięki niej dwie przytłoczone trudną przeszłością kobiety odzyskały chęć życia i wiarę w lepsze jutro. Główna bohaterka postanowiła skupić się na pomocy innym, ponieważ dla siebie nie widziała już żadnych szans. Była przekonana, że piekło przez które przeszła odbiło swoje piętno tak mocno, że już nigdy nie będzie w stanie normalnie funkcjonować. Los zgotował jej jednak ogromną niespodziankę - postawił na jej drodze dwóch mężczyzn, którzy za wszelką cenę starali się walczyć o względy kobiety. W zasadzie powinnam napisać, że było ich trzech - ten trzeci to kandydat najpoważniejszy, z wątkiem którego związana jest bardzo zabawna historia. Sami zatem widzicie, że Laura nie mogła narzekać na nudę i brak towarzystwa. Jej nowe życie kwitło i nie pozostawiało chwili na przykre wspomnienia przeszłości.
Cztery miesiące, na przestrzeni których toczy się akcja książki, to ogromne zmiany w życiu Laury jak również bliskich jej osób. Praktycznie do ostatniej strony autorka nie ujawnia, co stało się przed sześciu laty i co tak bardzo złamało tę młodą kobietę. Kiedy jednak wreszcie to robi, a w finałowej scenie zrzuca bombę, której absolutnie się nie spodziewamy, tkwimy z książką w ręce i wylewamy rzewne łzy. Pani Doroto, została pani moją mistrzynią genialnych zakończeń. Jestem przeszczęśliwa, że ta historia skończyła się właśnie w taki sposób.
"Karminowe serce" to dokładnie taka książka, jakiej było mi potrzeba w te jesienne, długie wieczory. Czytając, odczuwałam ją całą sobą. Ogarniał mnie nieopisany spokój, kiedy wraz z Laurą przemierzałam kolejne dni. Czułam ciepło i rodzinną atmosferę cukierni "Złote Serce" a także zapach i smak wytwarzanej tam czekolady. Wczuwałam się w wydarzenia i zastanawiałam, co ja zrobiłabym na miejscu bohaterów. Rzadko zdarza mi się tak uczuciowo podchodzić do czytanych powieści, dlatego uważam, że książka Doroty Gąsiorowskiej ma w sobie wielką magię i gorąco polecam Wam jej lekturę!
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Znak.
"Niestety, rzadko kiedy życie jest piękną niespodzianką zapakowaną w kolorowy papier. Dużo częściej przypomina szary znoszony pulower, który jesteś zmuszona ubierać każdego dnia, bo zwyczajnie nie stać cię na inny."
"Karminowe serce" to powieść, dzięki której łatwo odzyskać wewnętrzny spokój, odnaleźć motywację i zrelaksować się. Życie Laury jest przykładem na to, że choćby spotkała nas niewyobrażalna tragedia trzeba istnieć dalej i nie poddawać się.
Motyw przewodni książki bardzo mi się spodobał - młoda kobieta, która stawia wszystko na jedną kartę i przeprowadza się w kompletnie nieznane sobie otoczenie, bez przyjaciół i rodziny. Przypuszczam, że gdybym znalazła się na miejscu Laury podjęłabym taką samą decyzję. Traf chciał (czy to aby na pewno przypadek?), że nowe lokum kobiety okazało się magicznym, ciepłym i klimatycznym miejscem, w którym jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znikają wszystkie troski i kłopoty. Opisy jesiennych wędrówek Laury po okolicy przywołują uśmiech na twarzy, zwłaszcza jeśli w trakcie czytania książki na własne oczy możemy podziwiać podobne cuda natury. Szczęście dopisało kobiecie również w przypadku nowych znajomości. Trafiła na bardzo życzliwych, uczynnych ludzi, którzy nie szczędzili dobrego słowa i pomocnej ręki. Żeby nie było tak różowo - nie zabrakło także osób, które uprzykrzały życie nowej sąsiadki. Tych jednak było zdecydowanie mniej.
Laura okazała się dobrym duchem Bukowej Góry. Kobieta miała w sobie bowiem niewyczerpane pokłady empatii i chęci niesienia pomocy innym. To dzięki niej dwie przytłoczone trudną przeszłością kobiety odzyskały chęć życia i wiarę w lepsze jutro. Główna bohaterka postanowiła skupić się na pomocy innym, ponieważ dla siebie nie widziała już żadnych szans. Była przekonana, że piekło przez które przeszła odbiło swoje piętno tak mocno, że już nigdy nie będzie w stanie normalnie funkcjonować. Los zgotował jej jednak ogromną niespodziankę - postawił na jej drodze dwóch mężczyzn, którzy za wszelką cenę starali się walczyć o względy kobiety. W zasadzie powinnam napisać, że było ich trzech - ten trzeci to kandydat najpoważniejszy, z wątkiem którego związana jest bardzo zabawna historia. Sami zatem widzicie, że Laura nie mogła narzekać na nudę i brak towarzystwa. Jej nowe życie kwitło i nie pozostawiało chwili na przykre wspomnienia przeszłości.
Cztery miesiące, na przestrzeni których toczy się akcja książki, to ogromne zmiany w życiu Laury jak również bliskich jej osób. Praktycznie do ostatniej strony autorka nie ujawnia, co stało się przed sześciu laty i co tak bardzo złamało tę młodą kobietę. Kiedy jednak wreszcie to robi, a w finałowej scenie zrzuca bombę, której absolutnie się nie spodziewamy, tkwimy z książką w ręce i wylewamy rzewne łzy. Pani Doroto, została pani moją mistrzynią genialnych zakończeń. Jestem przeszczęśliwa, że ta historia skończyła się właśnie w taki sposób.
"Karminowe serce" to dokładnie taka książka, jakiej było mi potrzeba w te jesienne, długie wieczory. Czytając, odczuwałam ją całą sobą. Ogarniał mnie nieopisany spokój, kiedy wraz z Laurą przemierzałam kolejne dni. Czułam ciepło i rodzinną atmosferę cukierni "Złote Serce" a także zapach i smak wytwarzanej tam czekolady. Wczuwałam się w wydarzenia i zastanawiałam, co ja zrobiłabym na miejscu bohaterów. Rzadko zdarza mi się tak uczuciowo podchodzić do czytanych powieści, dlatego uważam, że książka Doroty Gąsiorowskiej ma w sobie wielką magię i gorąco polecam Wam jej lekturę!
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Znak.
Bo czytam ,czytam i tylko jem słodkości....
OdpowiedzUsuń