Chwila wytchnienia w ciężkich czasach - "Poranki na Miodowej". Oczarowała mnie ta powieść! - napisała mama Grażyna, podobnie jak całą poniższą recenzję. A to dlatego, że Grażynka dołącza do blogowej ekipy. Bo wiecie jak to jest... Tak dużo książek, tak mało czasu! Dlatego, aby recenzji na blogu było więcej, co jakiś czas będę Wam podrzucać napisane przez nią opinie książek. Zaczynamy od najnowszej powieści Joanny Szarańskiej, bo to nasza ukochana autorka!
Od pierwszego zdania, które przeczytałam naprędce, kartkując książkę wiedziałam, że kiedy zacznę czytać przepadnę. Przeczytałam wszystkie książki napisane przez Joannę Szarańską i wiedziałam, że potrafi pisać nie tylko lekkie i zabawne komedie kryminalne, ale to co zaoferowała nam teraz do przeczytania pochłonęło mnie całkowicie.
Należę do pokolenia piszącego listy. Nie maile, esemesy czy jakieś takie inne krótkie wiadomości, ale listy, najbardziej tradycyjną formę korespondencji na świecie. Kiedy przeczytałam pierwsze zdanie powieści "Poranki na Miodowej" myślami przeniosłam się do chwil, które spędziłam wybierając papeterię (komplet kopert i papierów listowych używany do korespondencji prywatnej), która podobała mi się najbardziej i oczekując listonosza przynoszącego długo wyczekiwaną odpowiedź. Ponoć pierwsze zdanie w powieści jest najważniejsze, zaciekawia i skłania do dalszego czytania. Mnie to zdanie zachwyciło, podobnie jak cała powieść. Ma ona wiele wątków jak na początek serii przystało, ale tylko historia Małgosi i ciotki Wandy w tej części się domyka.
Małgorzata dostaje list w niebieskiej kopercie, rzadkość w dzisiejszych czasach. Domyśla się, kto mógł go do niej napisać . Targają nią sprzeczne uczucia, cieszy się i jednocześnie chciałaby zniszczyć ten list. Z mieszanymi uczuciami wraca w rodzinne strony, które porzuciła wiele lat temu. Musi zmierzyć się ze swoją przeszłością, stanąć twarzą w twarz z małą dziewczynką , która wiele lat temu zamieszkała z ciotką Wandą w smutnym domu przy ulicy Miodowej. Księgarnia to świat ciotki Wandy. Uporządkowany, systematyczny jak całe jej życie. W ten świat zostaje podrzucona siedmiolatka, której ojciec postanawia szukać za granicą lepszego życia. Dziewczynka nie może znaleźć wspólnego języka ze swoją opiekunką, a spragniona jest miłości tak bardzo, jak niczego innego na świecie.
Tak zaczyna się powieść pisana w dwóch płaszczyznach czasowych. Wydawać by się mogło, że opowiadane historie nie mają ze sobą nic wspólnego, ale pewne szczegóły łączą się ze sobą tworząc całość, pozwalają lepiej poznać postać głównej bohaterki i jej skomplikowane relacje z ciotką. Małgosia nie wie co zastanie w domu w którym dorastała, jak żyją mieszkańcy ulicy Miodowej i co z jej przyjaciółmi ze czasów szkolnych. Powrót do "jedynego miejsca, które mogła nazwać domem", to próba wyjaśnienia rodzinnych tajemnic i refleksji nad tym jak przeszłość może kształtować teraźniejszość.
,,To, kim jestem, zawdzięczam starej maszynie do pisania, którą ciotka Wanda trzymała w schowku pod schodami." - mówi o sobie Małgosia pogodzona z przeszłością. Refleksja nad przeszłością, teraźniejszością i tym co może nas spotkać w przyszłości to myśli, które przychodzą nam do głowy w chwili obecnej częściej niż jeszcze kilka tygodni temu. Zamknięci w domach zaczynamy doceniać najbliższych, ich obecność, wsparcie i miłość. W czasie kiedy w wiadomościach przekazywane są wieści pełne grozy, książka Joanny Szarańskiej nie tylko skłania do refleksji, ale przenosi nas do czasów dzieciństwa, brzozowych zagajników, ścieżek po których biegaliśmy jako dzieci. Mnie pochłonęła bez reszty, na czas lektury zapomniałam o ponurej, otaczającej nas rzeczywistości i przeniosłam się do świata stworzonego przez autorkę. Świata, w stworzenie którego, na potrzeby czytelników włożyła całe serce, co widać w każdym zdaniu. Niecierpliwie czekam o kim będzie następna część przygód bohaterów z ulicy Miodowej. O Barbarze prowadzącej z mężem piekarnię i piekącej najlepszy na świecie placek ze śliwkami? Może o Tomku, Klarze i Neli? Czy Małgosia zostanie na Miodowej, będzie dalej pisała książki i kontynuowała znajomość z Leonem Brodzkim?
Humor Joanny Szarańskiej poprawiał nastrój nawet w ponury dzień i zmuszał do szaleńczych wybuchów śmiechu, ale nowa powieść napisana przez nią pomaga osiągnąć pogodę ducha i wewnętrzny spokój. Nie wiem , którą Szarańską lubię bardziej, chyba obie, bo w każdą napisaną
książkę wkłada całe swoje serce.
Recenzję napisała mama Grażynka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz