"Zyga, dziękuję Ci za te dziesięć lat na ogół tłustych! Dziękuję, że przy Tobie z adepta literackiego zostałem zawodowym pisarzem! Wprawdzie przykry z Ciebie człowiek i bywało, że nazbyt absorbujący; przez Ciebie lepiej pamiętam, co było przed wojną niż wczoraj, ale za to wreszcie nauczyłem się pisać. Wybacz, że to ja Cię wymyśliłem, jednak wyłącznie dlatego, że nikt inny nie chciał. I przyjmij ostatnie podziękowanie za to, że przy Tobie przez ostatnie dziesięć lat w moim pisarskim życiu wydarzyło się dziesięć razy więcej niż przez poprzednich piętnaście. To miłe, ale mam Cię dość!"
"Gliny z innej gliny" to zbiór ośmiu opowiadań z Zygą Maciejewskim, a później z jego synem Aleksandrem w roli głównej. Marcin Wroński zaprosił do udziału w napisaniu tej książki Ryszarda Ćwirleja, Roberta Ostaszewskiego oraz Andrzeja Pilipiuka. Każdy z gości napisał po jednym opowiadaniu, zaś autorowi przypadło w udziale napisanie pięciu pozostałych dzieł. To przepiękny ukłon i podziękowanie dla sławnego kolegi po piórze.
Akcja książki toczy się w Lublinie i rozciąga się na przestrzeni czasu od lat 20. do 80. XX wieku. Pojawiają się także wątki toczące się w XXI wieku. Opowiadania ułożone są chronologicznie, pierwsze z nich dzieje się w roku 1926, drugie w 1929, trzecie w 1938 itd., dzięki czemu poznajemy historię życia Zygi i jego przygody na przestrzeni lat. Bardzo podoba mi się fakt, że choć autorów opowiadań jest czterech, to każdy z nich idealnie oddaje charakter i usposobienie głównego bohatera. Wydaje mi się to ogromnym sukcesem literackim, że tak świetnie udało się to dograć pisarzom. To niewątpliwie ogromna zaleta tej książki.
" Wyjął z kieszeni marynarki paczkę egipskich i włożył do ust papierosa. Nie musiał specjalnie szukać dobrej zapałki wśród całej masy wypalonych. Dopiero co kupił pudełko, więc prawdopodobieństwo, że trafi na już użytą, było minimalne. Oczywiście trafił na taką."
Przyznam szczerze, że dosłownie rzuciłam się na "Gliny z innej gliny" kiedy tylko przeczytałam, że współautorem jest Andrzej Pilipiuk - ulubiony pisarz mojego męża. I tutaj nieco się zawiodłam, dla mnie opowiadanie pana Andrzeja było niestety całkiem przeciętne. Brakowało mi w nim typowej dla autorów kryminałów tajemniczości i dążenia do rozwiązania zagadki, za to spodobało mi się poczucie humoru, z którego słynie Andrzej Pilipiuk. I choć akurat to opowiadanie mnie nie porwało, czuję duży szacunek do tego pisarza, ponieważ jego twórczość ma swój niepowtarzalny styl. Najbardziej spodobało mi się opowiadanie Ryszarda Ćwirleja i jestem pewna, że niebawem sięgnę po jakąś jego powieść, ponieważ nie znam jeszcze żadnej.
"- A czy wasza znajoma to czasami nie jest madame Cocot?
- Coś takiego? Pan aspirant też bywa u madame Cocot? Jakiż ten świat jest mały. (...)
- Nie bywa, ale zna, z obowiązków policyjnych znam wszystkie burdele! (...)
- No proszę, jak to można pracę połączyć z przyjemnością. Mało która praca daje służbową konieczność bywania w burdelach. Zwykli ludzie muszą za takie przyjemności płacić..."
Podobnie jak nie znam poprzednich części cyklu o komisarzu Maciejewskim. To jednak nie przeszkadzało mi w odbiorze dziesiątego tomu, ponieważ jest on zupełnie oderwany od swoich poprzedników. Jak już wspomniałam, dzięki rozciągnięciu akcji w czasie mamy możliwość poznania burzliwej historii życia Zygmunta Maciejewskiego, a w końcówce jego syna - Aleksandra, który również zostaje policjantem. Postać Zygi jest niesamowita! To bohater, którego zapamiętuje się na długo. Policyjny komisarz, były bokser ma w sobie kwintesencję cech, za które jestem w stanie polubić książkową postać. Przede wszystkim jest niepokorny, twardy, uparty, ambitny i inteligentny. Jest też rzeczywisty - nie jest idealny, przesłodzony czy upiększony - jak przystało na porządnego glinę wypija hektolitry alkoholu i ma totalnie wykolejone życie osobiste. Właśnie takich bohaterów lubię!
Nie spodobało mi się w książce to, że im dalej w las, tym coraz słabiej. Mam na myśli to, że pierwsze opowiadania były rewelacyjne, gdzieś mniej więcej do połowy byłam zachwycona. A później, im bliższe współczesności czasy były opisywane, tym mniej książka mnie interesowała. Być może wynika to z faktu, że bardzo spodobał mi się sposób, w jaki pisarze opisywali lata 20. i 30. XX wieku. Towarzyszył temu niepowtarzalny klimat, który wraz ze zmianą świata na przestrzeni czasu gdzieś się ulotnił. Sądzę jednak, że wtrącenie wątku o Aleksandrze Maciejewskim było konieczne, aby dopełnić w głowie czytelnika obraz Zygi Maciejewskiego.
Przygodę z twórczością Marcina Wrońskiego zaczęłam od końca, jednak jestem pewna, że przyjdzie dzień, kiedy wrócę do jej początków i poznam wszystkie dziewięć tomów. Jeśli bowiem autor sam wie, kiedy przestać, co przyznał stwierdzeniem, że ma już dość Zygi, uważam, że jest wart bliższego poznania.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Czytam Pierwszy.
"Gliny z innej gliny"
Liczba stron 320
Wydawnictwo W.A.B
Wydawnictwo W.A.B
Premiera 06.06.2018
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz