"- Musisz przyjechać, zanim morze zabierze zwłoki. (...)
- Dzwonisz do mnie jako do swojego najbliższego krewnego w nadziei, że pomogę ci się pozbyć problemu? (...)
- Dzwonię do ciebie jako do najbliższego mi policjanta. Znalazłam trupa na plaży i pomyślałam, że pewnie byście go chcieli zatrzymać."
- Dzwonisz do mnie jako do swojego najbliższego krewnego w nadziei, że pomogę ci się pozbyć problemu? (...)
- Dzwonię do ciebie jako do najbliższego mi policjanta. Znalazłam trupa na plaży i pomyślałam, że pewnie byście go chcieli zatrzymać."
"Pojechałyśmy na promenadę i kupiłyśmy gofry. Nim skończyłyśmy je pożerać, byłyśmy umazane bitą śmietaną i frużeliną jak przedszkolaki. Trudno się czymkolwiek smucić, kiedy je się gofry. To właściwie nie jest możliwe."
"Trup na plaży" to książka, którą obowiązkowo należy zabrać ze sobą na wakacje. Lekka, zabawna, wciągająca i relaksująca. Przyznam szczerze, że nawet nie zauważyłam, kiedy ją przeczytałam. Ma w sobie klimat, dzięki któremu przenosimy się myślami na rozgrzaną słońcem plaże, zajadamy się goframi i zapominamy o całym świecie.
Równolegle poznajemy dwa główne wątki powieści - dochodzenie w sprawie śmierci tytułowego trupa na plaży a także, również tytułowe, inne sekrety rodzinne. Aneta Jadowska w tytule zawarła bowiem wszystko, o czym w swojej książce opowiada. Wątek kryminalny odnosi się do śmierci Waldemara Butryka i gra w tej powieści raczej drugoplanową rolę. Należy tutaj pochwalić determinację i bystrość umysłu głównej bohaterki, która idealnie nadaje się do roli detektywa. Na pierwszy plan wysuwa się jednak wątek obyczajowy, dotyczący rodziny Garstków. Prócz Magdy, ogromną rolę w powieści odgrywa postać jej babci - pani Marii oraz wujka, usteckiego policjanta Marka. Jak wiadomo, każda rodzina ma swoje sekrety. Jednak rodzina Garstków ma ich aż nadto. Zagadką, na którą od lat odpowiedzi poszukuje Magda jest to, dlaczego po śmierci rodziców babcia odmówiła opieki nad nią. I jakim wobec tego człowiekiem jest pani Maria?
"Czas nie stoi w miejscu. Niby wszyscy o tym wiedzą, ale jeśli nie masz dzieci, które co kilka miesięcy wyrastają z ubrań, jego upływ nie jest szczególnie odczuwalny."
Z miejsca polubiłam Magdę Garstkę. Ta postać jest unikatowa, zupełnie inna niż większość książkowych bohaterek. Ta młodziutka dziewczyna ma w sobie mnóstwo życiowej mądrości i empatii wobec innych. Twardo stąpa po ziemi, jest konkretna, nieustępliwa i waleczna. Nie zawaha się przed niczym, by ochronić członków swojej rodziny. Od dawna czekałam na bohaterkę, którą mogłabym polubić tak mocno, jak polubiłam Magdę. Moją sympatię dla autorki i całej książki dodatkowo podsyca fakt, że Aneta Jadowska w swojej powieści nie upychała na siłę wątku miłosnego. Owszem, delikatne wtrącenie w tym temacie się pojawia, ale jest na tyle subtelne, że aż cieszy czytelnika mojego pokroju.
Realia, w których osadzona jest powieść, bardzo mocno uderzają w moje serce. Kocham polskie morze nad życie, nigdy nie zamienię jego uroków na żadne zagraniczne wojaże. Dlatego klimat Ustki, szczyt sezonu turystycznego, gorąca plaża czy nawet stragany z pamiątkami oddziałują na mnie niebywale i sprawiają, że czuję do tej książki ogromny sentyment.
"Monika to jedna z tych kobiet, które określam boginiami z własnym światłem i wiatrem we włosach. Wyglądała na zdrowszą, ładniejszą i bardziej wyspaną niż wszyscy wokół. Nawet oświetlenie w przymierzalniach sklepowych nie było w stanie stłumić jej blasku."
"Trup na plaży" to przezabawna i mądra opowieść. Pokazuje, jak wielką wartością są więzy rodzinne i szacunek dla drugiego człowieka. Książka porusza także przeogromny problem przemocy wobec kobiet. To ważny temat, o którym należy rozmawiać i pokazywać torturowanym kobietom, że ich życie może wyglądać inaczej.
Do czytania fantastyki chyba nigdy się nie przekonam, ale jeśli Aneta Jadowska będzie kontynuowała przygody Garstki z Ustki ma we mnie stałego czytelnika! Autorkę udało mi się spotkać na Warszawskich Targach Książki i zrobić z nią zdjęcie. To przemiła i ciepła osoba, która nie wiem dlaczego, ale kojarzy mi się z Magdą Garstką.
"(...) nie zamierzałam się wychylać, póki nie wybadam, z jakim gatunkiem bibliotekarza mam do czynienia. Bo typy są dwa: aspołeczny, często ewoluujący w zaborczą smoczycę lub smoka, traktujący księgozbiór jako swoją własność i patrzący na czytelnika jak na zło konieczne. Typ drugi natomiast jest prospołeczny. To miły, wesoły, zaangażowany pasjonata, któremu nawet niskie zarobki i stały kontakt z dziećmi nie przeszkadzają w lubieniu swojej pracy. Wśród bibliotekarzy, jak wśród nauczycieli - potrzebne jest powołanie."
Mam tę książkę i nie zawaham się , będę czytała !
OdpowiedzUsuńRecenzja napisana przez osobę która nasz Bałtyk kocha tak jak ja.Dołożę do niej tylko jeden cytat z książki ,który znalazłam w pierwszym rozdziale "Może to złudzenie , ale naprawdę wydaje mi się , że nad morzem myśli się lepiej "
Udanych wakacji Małe i Wielkie Czytanie.