106. "Sześć cztery" Hideo Yokoyama

Od dziewięciu miesięcy prowadzę blog czytelniczy. W tym czasie w moje ręce trafiały przeróżne książki. Jedne ciekawsze, inne mniej. Jedne genialne, drugie absolutnie przeciętne. Sami zresztą wiecie jak to w życiu czytelnika bywa. Jednak przez te dziewięć miesięcy ani raz nie przeżywałam takiej udręki, jak podczas czytania książki "Sześć cztery". Czas spędzony na jej lekturze to były dla mnie prawdziwe katusze. Podchodziłam do niej pięć razy, w różnych odstępach czasowych. Za każdym razem z nadzieją, że coś się zmieni, coś rozkręci. Za każdym razem biłam głową w mur i modliłam się, aby jak najszybciej dotrzeć do końca. Przed Wami zatem recenzja krótka, zwięzła i niezbyt pochlebna. A nie lubię takich pisać!




"Tylko intrygant może przechytrzyć intryganta."

Mikami Yoshinobu jest szefem Biura Prasowego Prefekturalnej Komendy Głównej, zaś prywatnie jest ojcem nastoletniej Ayumi, która przed trzema miesiącami uciekła z domu i nie daje znaku życia. Bezskuteczne poszukiwania córki zbiegają się w czasie z wizytą komisarza generalnego policji, który przyjeżdża w związku ze sprawą sprzed czternastu lat. Dotyczyła ona porwania siedemnastoletniej uczennicy. Przez pięć dni jej rodzice wysłuchiwali żądań porywacza ich dziecka i spełniali każdą jego zachciankę. Ostatecznie ich córka nie została odnaleziona żywa, a porywacz nie został ujęty. Tak oto sprawa o kryptonimie Sześć Cztery ląduje w katalogu zbrodni niewyjaśnionych, zaś odświeżenie jej po wielu latach rzuci całkiem nowe światło na wydarzenia z przeszłości. Gdyby Mikami wiedział, co uda mu się odkryć, z pewnością nie wracałby do sprawy Sześć Cztery.

"Ludzie, którzy docierają na sam szczyt - ci o największych zdolnościach przetrwania - zawsze pilnują swoich sekretów. A jeśli pozwolą im wyjść na jaw, natychmiast przegrywają."

"Sześć cztery" to powieść kryminalna. Zbiera doskonałe recenzje na całym świecie i podbija listy bestsellerów. Nie wątpię w to, że książka jest w stanie spodobać się całym rzeszom czytelników. Jednak kompletnie nie wpasowała się w mój gust czytelniczy. Jest zbyt długa (749 stron - uwierzcie, że nie mam nic przeciwko długim książkom, przykładowo "Dżentelmen w Moskwie" to jedna z moich ukochanych powieści), monotonna i nużąca. Opisana w niej sprawa jest bardzo ciekawa i gdyby skrócić treść powieść mogłaby okazać się rewelacyjną lekturą. Niestety, przez ciągnące się w nieskończoność opisy konfliktów wewnętrznych w Komendzie, cały sens dochodzenia schodzi na dalszy plan. Ilość postaci przewijających się przez karty powieści jest nie do opanowania. Wydawcy chyba domyślili się, że czytelnik może mieć z tym problem, w związku z czym stworzyli specjalną mapę myślową ułatwiającą ogarnięcie kto z kim i dlaczego. Sprawy nie ułatwiają skomplikowane japońskie imiona, często różniące się zaledwie jedną literą. Ogólnie lektury nie ułatwia fakt, że akcja powieści osadzona jest w Japonii. To dla nas dość abstrakcyjny kraj, o kulturze którego nie wiemy aż tak wiele jak na przykład na temat krajów anglojęzycznych, o których informacje przyswajamy chociażby podczas nauki języka. 

Pięć razy zabierałam się za czytanie "Sześć cztery". Za każdym razem udawało mi się pokonać około 150 stron, przy czym zajmowało mi to całe mnóstwo czasu. Później odkładałam książkę na półkę z myślą, że chyba już do niej nie wrócę. Nie dawała mi jednak spokoju nierozwikłana sprawa sprzed czternastu lat. To jedyny wątek tej powieści, który sprawił, że dobrnęłam do końca. I w zasadzie jedyny wątek, który można by nazwać kryminalnym. Cała reszta to w mojej opinii przepychanki w kręgach władzy. 

Ciężko pisze się recenzje, na której końcu nie można umieścić zdania: "Polecam lekturę tej książki". Nie chcę też nikogo zniechęcać, w końcu istnieją miliony osób, którym książka się spodobała. Sam Wojciech Chmielarz napisał do niej blurba, zatem coś w tym musi być! Możliwe, że jestem jedyną osobą na świecie, której książka się nie spodobała. Zostawiam Wam zatem otwartą ścieżkę do rozważań, czy zdecydujecie się na lekturę tej powieści, czy też nie. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Czytam Pierwszy.

Image and video hosting by TinyPic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

273. "Zwyczajna kobieta" Anna Płowiec - recenzja przedpremierowa

Przepis na zwyczajne życie. Miłość, wierność, uczciwość, zaufanie, tolerancja czy przyjaźń to podstawowe składniki życia, zwłaszcza w związk...