110. "Ważki na kostce lodu" Łucja Wilewska

Życie czytelnika jest nieustanną przygodą. Na naszej drodze pojawiają się przeróżne książki i z reguły już po pierwszych stronach jesteśmy w stanie określić, czy dana powieść nam się podoba, czy też nie. W przypadku książki "Ważki na kostce lodu" do ostatniej kartki nie byłam w stanie udzielić odpowiedzi na pytanie jak oceniam tę lekturę. To powieść, która wzbudziła we mnie skrajne emocje. Dopiero po kilku dniach od skończenia czytania jestem w stanie napisać recenzję, która odda moje odczucia wobec książki.



Marta jest dwudziestosześcioletnią kobietą, matką dwóch wspaniałych córek, żoną adwokata, mieszkanką dużego miasta. Jest gospodynią domową, nie podejmuje żadnej pracy, ponieważ mąż zarabia na tyle dobrze, że zapewnia rodzinie dostatnie życie. Można by zatem pomyśleć, że Marta prowadzi idealne życie. Nic bardziej mylnego. Kobieta jest ofiarą przemocy domowej. Nie tyle w sensie fizycznym, ile psychicznym. Mariuszowi wydaje się bowiem, że jeśli jest lepiej wykształcony od swojej żony, przysługuje mu prawo do nieustannego krytykowania, ubliżania jej i wyzywania. Marta jest zagubiona i zahukana. Z jednej strony wydaje jej się, że mąż ma dużo racji w tym, co mówi - w końcu jest tylko prostą dziewczyną ze wsi. Z drugiej strony w duszy wszystko jej wrze. Nie potrafi znieść tego, jak jest traktowana. Czarę goryczy przelewa wiadomość, że Mariusz został zwolniony z pracy za agresywne zachowanie. To wszystko wpływa również na życie domowe - ciągły stres i frustracja mężczyzny doprowadzają do tragicznych wydarzeń. Wydarzeń, które na dobre odmienią życie Marty i jej rodziny. Nieoczekiwanie na horyzoncie pojawia się bowiem bardzo przystojny, zabiegający o względy kobiety policjant. Jakby tego było mało, mężczyzna okazuje się mieć wiele wspólnego z tragiczną historią sprzed laty, kiedy to ojciec Marty zaginął bez śladu. Starszy pan, choć uznany za zmarłego, ponownie pojawi się w życiu córki. On i siostra Stella, pracująca na co dzień w szpitalu, wprowadzą sporo zamieszania do tej i tak niełatwej opowieści.

"Ważki na kostce lodu" to powieść, w której dzieje się całe mnóstwo przedziwnych wydarzeń! Świat realny łączy się ze światem duchów, zaś serce i rozum toczą zaciętą walkę o czołową pozycję. Nie zabrakło tutaj także zagadki kryminalnej, wątku erotycznego i wielkiej miłości. Z zapartym tchem śledzimy poczynania i wybory Marty, ściskając kciuki, aby kobieta postąpiła słusznie.

Po lekturze pierwszych kilkudziesięciu stron powieści moje odczucia były mocno sceptyczne. Raziła mnie w oczy wulgarność, zarówno ta dotycząca wypowiedzi bohaterów, jak i ta opisująca sceny erotyczne. Ogólnie postać Marty odbierałam bardzo negatywnie. Nie potrafiłam wykrzesać w sobie choćby odrobiny współczucia dla tej kobiety, nie rozumiałam, dlaczego godzi się na taki los. Z biegiem czasu moje nastawienie zarówno wobec lektury, jak i głównej bohaterki, ulegało stopniowej zmianie na lepsze. Doszło nawet do tego, że nie mogłam oderwać się od czytania, a kiedy już musiałam zająć się innymi czynnościami, głowę cały czas miałam zajętą wydarzeniami z powieści. Trzymałam kciuki, żeby życie tej zaledwie dwudziestosześcioletniej kobiety, mojej niemalże rówieśnicy, zaczęło się wreszcie układać i by zaznała choć odrobiny szczęścia, uśmiechu i pogodnych chwil. To wręcz nieprawdopodobne, że osoba w tak młodym wieku może być tak doświadczona przez los.

Bardzo, bardzo ciekawym i przesympatycznym pomysłem było wprowadzenie do książki postaci dwóch duchów. Jeden z nich, ojciec Marty, to widmo tragicznej historii sprzed lat. Jego pojawienie się w niematerialnej formie to prośba o rozwiązanie zagadki tajemniczego zaginięcia mężczyzny. Zaś drugi duch - siostra Stella, to absolutnie fantastyczna, pozytywna i pełna ciepła postać. To dzięki niej Marta przełamuje opory i podejmuje kluczowe dla swojego życia decyzje. Ten magiczny, fantastyczny wątek sprawia, że książka z miejsca plasuje się na pozycji tych trudnych do zapomnienia.

Choć całość powieści utrzymana jest raczej w ponurym, dość pesymistycznym nastroju, po przeczytaniu jej do końca można odnieść wrażenie, że wstępuje w nas energia i wielka moc. To wspaniała okazja do spojrzenia na swoje życie z innej perspektywy, podjęcia kroków, do których od dawna dojrzewamy, zrzucenia krępujących kajdan i życia pełną piersią. Nie życzę nikomu, aby musiał przechodzić takie piekło jak Marta, jednak na przykładzie jej życia możemy przekonać się, że nasze codzienne problemy to tak na prawdę błahostki i nic nieznaczące drobiazgi.

I wiecie co jeszcze urzekło mnie w tej książce? Wątek miłosny został tutaj poprowadzony dokładnie tak, jak najbardziej lubię. Gdzieś boczkiem, po cichutko, nie na pierwszym planie, ale jednak ważny i mocno zaakcentowany. Bardzo nie lubię sytuacji, kiedy już od początku opowieści wiadomo, że ona i on będą razem, pozostaje tylko kwestia przeróżnych zawirowań w międzyczasie. Tutaj wszystko wyszło bardzo zgrabnie i realnie, tak jak bywa to w życiu, a nie w romantycznych filmach.

Podsumowując wszystkie bijące się w mojej głowie myśli, książkę "Ważki na kostce lodu" ostatecznie oceniam pozytywnie. To niesamowicie wciągająca, intrygująca i mądra opowieść o ciemnej stronie życia, z której ciężko jest się uwolnić. Do tego potrzebne jest wsparcie i pomoc innych osób. Pozostaje mi jedynie mieć nadzieję, że kobiety, które są w podobnej do Marty sytuacji, znajdą kogoś, kto pokaże im tę jasną stronę i wyciągnie do nich rękę. Przemoc psychiczna bywa bowiem niejednokrotnie dużo gorsza w skutkach niż przemoc fizyczna. Warto przeczytać tę książkę by uświadomić sobie, jak bardzo słowa potrafią ranić, a także po to, by wzmocnić poczucie własnej wartości. Z całego serca polecam lekturę powieści "Ważki na kostce lodu"!

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Videograf.

Image and video hosting by TinyPic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

273. "Zwyczajna kobieta" Anna Płowiec - recenzja przedpremierowa

Przepis na zwyczajne życie. Miłość, wierność, uczciwość, zaufanie, tolerancja czy przyjaźń to podstawowe składniki życia, zwłaszcza w związk...