Poglądów na temat właściwego wychowywania dzieci jest tyle, ile matek na całym świecie. Od wielu lat trwa nieprzerwany spór o to, która mama jest lepsza - ta, która rodziła naturalnie czy przez cesarskie cięcie, która karmi piersią czy butelką, wreszcie ta, która wybiera karierę zawodową czy ta, która porzuca pracę na rzecz opieki na dziećmi? Nie ma uniwersalnej tabeli wartości, które cechują najlepszą mamę świata. Jedno jest pewne - bez względu na preferowany tryb życia i dokonane wyboru - każda matka kocha swoje dzieci najbardziej na świecie i zrobi dla nich absolutnie wszystko. Właśnie o tym opowiada najnowsza książka Magdaleny Majcher, która wskoczyła do mojego rankingu top autorów. Obok książek tej autorki po prostu nie da się przejść obojętnie!
Monika to samodzielna, niezależna bizneswoman, która lada dzień spodziewa się przyjścia na świat swojego pierwszego dziecka. W związku ze swoim odmiennym stanem wpada na pomysł otwarcia w centrum Katowic kawiarni dla mam z dziećmi - miejsca, w którym kobiety mogłyby się zrelaksować mając na oku swoje pociechy bawiące się nieopodal w specjalnie zaprojektowanej do tego celu strefie. Niestety, choć Monika świetnie radzi sobie w interesach, to jednak brakuje jej zdolności nawiązywania kontaktu z innymi matkami. Jej poglądy na temat wychowania dzieci znacznie odbiegają od tych wyznawanych przez większość kobiet. Dla przykładu - Monika decyduje się na płatny zabieg cesarskiego cięcia, zamierza od początku karmić syna sztucznym mlekiem a do pracy postanawia wrócić już dwa tygodnie po porodzie, zostawiając dziecko pod opieką opiekunki. Takie podejście jest zupełnie niezrozumiałe dla Karoliny, przyjaciółki Moniki. To kobieta, która zasługuje na miano prawdziwej Matki Polki - ma za sobą dwa porody siłami natury, zaś swoje dzieci karmi wyłącznie mlekiem z piersi i ekologicznymi produktami kupowanymi w sklepie ze zdrową żywnością. Nie myśli nawet o podjęciu pracy, całkowicie oddając się wychowaniu czteroletniego Szymka i trzymiesięcznej Zosi. Propozycja Moniki okazuje się zatem idealną opcją - Karolina miałaby zostać swego rodzaju menadżerem kawiarni. Jej zadanie polegać miało na regularnych wizytach, nadzorowaniu pracy zatrudnionej kelnerki, a co najważniejsze - utrzymywaniu dobrego kontaktu z odwiedzającymi kawiarnię matkami, zagadywaniu ich i wprowadzaniu przyjaznej atmosfery.
Obydwie kobiety nie zdawały sobie zapewne sprawy z tego, jak wielki sukces odniesie ich wspólna działalność. Kawiarnia Jak u Mamy przyciąga mnóstwo matek z dziećmi, zaś cykliczne spotkania, które odbywają się co drugą środę, podczas których animator dba o rozrywkę dzieci, a matki mogą odpocząć i porozmawiać, to dla niektórych kobiet już tradycja bez której ciężko się obejść. Dzięki kawiarnianym spotkaniom udaje nam się poznać także Olgę, dwudziestosiedmioletnią matkę trójki dzieci, która spodziewa się niedługiego przyjścia na świat swojego czwartego dziecka i która jest już skrajnie zmęczona nieustannym trwaniem w ciąży lub w połogu, lecz boi się przeciwstawić swojemu mężowi wychowanemu w mocnej wierze chrześcijańskiej zakazującej stosowania antykoncepcji. Jest również Agnieszka, matka bardzo nieśmiałej, czteroletniej Matyldy, która wraz z mężem całymi dniami ciężko pracuje by móc utrzymać się na zupełnie przeciętnym poziomie życia. W związku z tym kobietę trapią nieustanne wyrzuty sumienia, że zaniedbuje dziecko, a cały trud wychowania dziecka spada na babcię.
Początkowo te babskie spotkania opierają się na przekonywaniu innych, że sposób na życie każdej z nich jest najlepszy. Każda kobieta uważa bowiem, że ma ładniejsze mieszkanie, lepszego męża i grzeczniejsze dzieci niż koleżanka. Kiedy jednak dochodzi do tragedii i dziecko jednej z nich poważnie zachoruje, wszystkie stają w jednym szeregu, aby uratować życie dziewczynki.
"Jeszcze jeden uśmiech" to absolutnie fantastyczna powieść! Zawiera w sobie tak wielką mądrość, że uważam ją za lekturę obowiązkową dla wszystkich matek. Znajdziemy tutaj przeróżne rodzaje podejścia do kwestii macierzyństwa, można by rzec - ze skrajności w skrajność. Mamy mamuśki kompletnie zafiksowane za punkcie swoich pociech i takie, które do swojej roli podchodzą spokojnie, nie zamierzając przewracać świata do góry nogami tylko dlatego, że pojawił się na nim nowy osobnik. Poznajemy kobiety, które przez sytuację życiową zostają zmuszone do podejmowania określonych decyzji. Współczesnym kobietom na prawdę nie żyje się lekko, kiedy zatem do tego wszystkiego dochodzą jeszcze niespodziewane kłopoty warto mieć przy sobie bliskie osoby, które nie cofną się przed niczym, aby pomóc najlepiej jak tylko potrafią.
Prócz wspomnianej, kontrowersyjnej kwestii macierzyństwa, książka porusza jeszcze inne trudne tematy takie jak syndrom DDA (dorosłe dzieci alkoholików), współuzależnienie, problem z nadopiekuńczością rodzica i trudnością z "zerwaniem pępowiny", kwestie związane z rodziną patchworkową, samotne macierzyństwo i wiele, wiele innych trudnych tematów, których Magdalena Majcher nie boi się poruszać. Podziwiam za to tę wspaniałą autorkę! Napisać książkę to jedno, ale napisać książkę, która wzbudza tak wielkie emocje i nie daje się wyrzucić z głowy to już co innego. To moje drugie spotkanie z twórczością pani Magdy, pierwszy był "Cud grudniowej nocy", po którym nie mogłam się otrząsnąć dobry tydzień. I nie chodzi bynajmniej o to, że książka była zła, wręcz przeciwnie. Była genialna i niosła ze sobą tyle mądrości, że warto było zatrzymać się na chwilę i przewartościować swoje życie.
Podobne uczucia towarzyszą mi po lekturze "Jeszcze jednego uśmiechu". Temat chorób nowotworowych u małych dzieci przewija się na co dzień przez naszą codzienność, facebook nieustannie zarzuca nas coraz to nowszymi apelami o pomoc. Dla przeciętnego człowieka jest to jednak bardzo odległa, nieuchwytna rzeczywistość. Natomiast dla tych rodzin to cały świat, zebranie pieniędzy na leczenie własnego dziecka to sens ich istnienia. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie bólu, który musi czuć matka, która walczy o jeszcze jeden uśmiech dla swojego dziecka...
Nie myślcie sobie bynajmniej, że "Jeszcze jeden uśmiech" to smutna, nostalgiczna powieść, bo tak absolutnie nie jest. To niezwykle przyjemna lektura, którą udałoby mi się zamknąć w jeden wieczór gdyby nie ból głowy, a co za tym idzie ból oczu. Zmuszona byłam zatem rozłożyć seans na dwa wieczory, pełne wzruszeń i znakomitej zabawy. Kompletnie nie wyobrażam sobie dalszego życia bez książek Magdaleny Majcher, dlatego poprosił męża aby w prezencie Walentynkowym podarował mi pakiet "Wszystkie pory uczuć", spodziewajcie się zatem kolejnych recenzji powieści mojej nowej, ulubionej autorki.
Podobne uczucia towarzyszą mi po lekturze "Jeszcze jednego uśmiechu". Temat chorób nowotworowych u małych dzieci przewija się na co dzień przez naszą codzienność, facebook nieustannie zarzuca nas coraz to nowszymi apelami o pomoc. Dla przeciętnego człowieka jest to jednak bardzo odległa, nieuchwytna rzeczywistość. Natomiast dla tych rodzin to cały świat, zebranie pieniędzy na leczenie własnego dziecka to sens ich istnienia. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie bólu, który musi czuć matka, która walczy o jeszcze jeden uśmiech dla swojego dziecka...
Nie myślcie sobie bynajmniej, że "Jeszcze jeden uśmiech" to smutna, nostalgiczna powieść, bo tak absolutnie nie jest. To niezwykle przyjemna lektura, którą udałoby mi się zamknąć w jeden wieczór gdyby nie ból głowy, a co za tym idzie ból oczu. Zmuszona byłam zatem rozłożyć seans na dwa wieczory, pełne wzruszeń i znakomitej zabawy. Kompletnie nie wyobrażam sobie dalszego życia bez książek Magdaleny Majcher, dlatego poprosił męża aby w prezencie Walentynkowym podarował mi pakiet "Wszystkie pory uczuć", spodziewajcie się zatem kolejnych recenzji powieści mojej nowej, ulubionej autorki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz