W czasach studenckich zaczytywałam się w książkach o Christianie Grey'u i Gideonie Crossie. I było to uwielbienie dość ekstremalne, bo pamiętam jak dziś że w dniu premiery pobiegłam do księgarni kupić trzeci tom, tak bardzo nie mogłam się doczekać. W tej chwili przyznam szczerze, że zastanawiam się co mną kierowało - czy to młodzieńcze porywy serca, czy też wpłynął na to fakt, że wtedy czytałam dużo mniej książek niż teraz i nie zwracałam tak bardzo uwagi na ich jakość. W każdym razie kiedy zobaczyłam, że portal Czytam Pierwszy zachęca do zrecenzowania polskiego erotyka ucieszyłam się, bo miałam nadzieję, że uda mi się nieco odmłodzić przy tej lekturze. Jeśli jesteście ciekawi jaki był efekt tego eksperymentu zapraszam do przeczytania poniższej recenzji.
Łucja Zarzycka to młodziutka dziewczyna, która właśnie kończy trzeci rok studiów a przed nią obrona pracy dyplomowej. Jak na studentkę przystało, prowadzi swobodny tryb życia i lubi wypady na imprezy z przyjaciółmi. Podczas pobytu w swojej rodzinnej miejscowości daje się namówić dawno nie widzianej koleżance na wspólne wyjście. Dziewczyna wybiera dość obskurny bar, co jednak nie przeszkadza Łucji. To właśnie tam poznaje Dymitra Andrzejewskiego - nieprzyzwoicie przystojnego, i jak się później okazuje, także bogatego mężczyznę. Ten od pierwszej chwili próbuje podrywać dziewczynę, ona jednak pozostaje nieczuła na zaloty i wydaje się kompletnie niezainteresowana nowym znajomym. Dymitr nie zamierza jednak składać broni - należy bowiem do tego typu mężczyzn, którzy jeśli coś postanowią to muszą osiągnąć swój cel. Z czasem Łucja odkrywa, że nękający ją przystojniak nie jest już dla niej całkowicie obojętny. Ostatecznie utwierdza się w tym przekonaniu w dniu, kiedy Dymitr ratuje ją przed gwałtem. Eksplozja uczuć zalewa serce młodej dziewczyny, które pęka za każdym razem, kiedy ta uświadamia sobie, że mężczyzna jest bezdusznym kobieciarzem, któremu zależy wyłącznie na seksie. Relacje tej dwójki zmieniają się dopiero podczas wyjazdu nad morze, gdzie Dymitr proponuje Łucji niezobowiązujący układ na prostych zasadach. Oburzona dziewczyna najpierw odrzuca propozycję, jednak później, za namową przyjaciółki, postanawia zaryzykować. Co z tego wyniknie?
"To prawda, że trzeba zrezygnować z samego siebie, aby odkryć, jakim jest się człowiekiem i ile można znieść."
Wiedziałam na co się decyduję podejmując się recenzowania książki z gatunku erotyki, dlatego moja opinia będzie się różnić od większości tych, które do tej pory przeczytałam. Nie zjadę powieści od góry do dołu, ponieważ, nie oszukujmy się, ten typ po prostu nie należy do górnolotnej literatury i trzeba mieć świadomość, że cudów tutaj nie znajdziemy.
"Prosty układ" to książka oparta na klasycznym schemacie: piękny i bogaty - młoda i naiwna. On bezduszny i mroczny, ona zakochana i z nadzieją na miłość aż po grobową deskę. Czytając nie sposób pozbyć się wrażenia, że to historia żywcem skopiowana ze wspomnianych na początku książek o Grey'u i Crossie. Z tym, że przeniesiona na polskie realia. Mamy tutaj także nieco innego Christiana, bo Dymitr jest od pana Grey'a dużo bardziej porywczy, nie jest również tak bardzo tajemniczy i (póki co!) nie zaprosił dziewczyny do czerwonego pokoju. Natomiast Łucja wydaje się dużo bardziej wyrazistą postacią niż Anastasia Steele - jest butna, ma swoje zdanie i nie od razu ulega urokowi przystojniaka. Prowadzi dość dynamiczne życie osobiste, jest otoczona przyjaciółmi i myśli o swoim rozwoju zawodowym. W zasadzie mogłabym nawet powiedzieć, że jej postać mi zaimponowała - ta dziewczyna myśli o Dymitrze w kategoriach seksu, nie lamentuje i nie płacze kiedy ten się nie odzywa, ale przyznaje otwarcie, że najbardziej brakuje jej właśnie fizycznego kontaktu. Jasne postawienie sprawy spodobało mi się dużo bardziej niż sztuczne rozckliwianie się. Oczywiście zdarzają się momenty, kiedy dziewczyna działa czytelnikowi na nerwy - waha się, raz postanawia coś zrobić, za chwilę zmienia zdanie, ale generalnie jest do zniesienia. Dużo bardziej denerwujące są dla mnie momenty, kiedy kobieta autor stara się przekazać uczucia mężczyzny poprzez oddanie narracji w jego ręce. Zawsze, ale to zawsze wychodzą z tego ciepłe kluchy, które szpecą całą opowieść. Tak było także i tym razem, na szczęście pani Figaro pokusiła się o to niefortunne działanie zaledwie kilka razy, które nie zdążyły rzucić się cieniem na całą powieść.
Jednym z moich największych rozczarowań tej książki był wątek wyjazdu pary nad morze, a konkretnie do Kołobrzegu. Od dziesięciu lat co roku spędzam tam wakacje, sami zatem rozumiecie, że jest to miejsce szczególnie bliskie mojemu sercu. Kiedy zatem w opisie książki przeczytałam, że właśnie tam będzie się rozgrywała część jej akcji, byłam kupiona z miejsca. Z niecierpliwością odliczałam strony, aż wreszcie dotarłam do upragnionego fragmentu. Serce zabiło mi mocniej, bo spodziewałam się, że już za chwilę zacznę czytać o spacerach nadmorskim deptakiem, gdzie od niepamiętnych czasów można spotkać sympatycznego pana z papugami, które odbierają dziobami pieniążki z rąk turystów i wrzucają je do swoich miseczek, podziwianiu latarni morskiej, wędrówek uliczkami centrum starego miasta i wielu tym podobnych wątków. A co otrzymałam od autorki? Informację, którą bez problemu w pół minuty udało mi się znaleźć w Internecie, że kołobrzeskie molo ma 220 metrów długości. Oprócz tego bohaterowie spędzali czas na plaży, która w każdym nadmorskim kurorcie wygląda tak samo, a także udali się na zakupy do centrum handlowego. Wow! I pytam w tym momencie - serio? Wszystkie podstawowe informacje na temat Kołobrzegu bez problemu da się znaleźć w Internecie, nie trzeba się bardzo wysilać, bo jest to tak popularne miejsce wypoczynku, że informatory i przewodniki turystyczne pękają w szwach. Czy na prawdę tak dużo wymagam od autorki, prosząc o porządny research? Jestem totalnie zawiedziona i uważam, że tak duże niedociągnięcie powinno zostać zauważone przez wydawcę i skorygowane.
"Czy wiecie, kiedy Bóg chce nas ukarać? Powiem wam. Wtedy, kiedy spełnia nasze marzenia. Moje zaczęły się spełniać..."
Jak wspomniałam wcześniej, nie oczekiwałam od tej książki wiele i nie spodziewałam się fajerwerków, być może dlatego odbieram ją pozytywnie i uważam za lekką opowieść, przy której można przyjemnie spędzić czas. Co najważniejsze - nie męczyłam się z nią - połknęłam w trzy wieczory i nie żałuję spędzonego z nią czasu. Powiem więcej, jeśli nadarzy się ku temu okazja sięgnę po zapowiadany drugi tom, bo jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy dwójki głównych bohaterów. Jeśli miałam zastosować skalę, oceniam książkę na 6/10 - dałabym 7, gdyby nie wtopa z Kołobrzegiem, nie jestem w stanie jej wybaczyć.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję portalowi Czytam Pierwszy.
Świetna recenzja, przeczytam ze względu na Kołobrzeg 😎😉😃
OdpowiedzUsuń