166. "Gdybyś tylko wiedziała" Hannah Beckerman

Są książki, które na długo pozostają w głowie. I nawet kiedy już kończysz kolejną lekturę, w głowie ciągle siedzi tamta. Tak zazwyczaj dzieje się wtedy, kiedy książka opowiada o czymś ważnym, niesie ze sobą przekaz i w czymś nas uświadamia. Właśnie to przytrafiło mi się z książką "Gdybyś tylko wiedziała". Długo nie mogłam przestać myśleć o tym, jak zwykłe nieporozumienie potrafiło przewrócić do góry nogami życie wielu osób. Z pewnością o tej powieści przez długi czas będę myśleć z sentymentem i polecać ją do przeczytania innym.




Audrey to starsza kobieta, która z powodu zaawansowanej choroby zmuszona jest przeprowadzić się do jednej ze swoich córek. Jess samotnie wychowuje dorastającą córkę, całe dnie poświęcając pracy by związać koniec z końcem. Lily jest ambitną bizneswoman i żoną odnoszącego sukcesy adwokata. Ich małżeństwo przypomina prawdziwą sielankę - bynajmniej na pierwszy rzut oka. Siostry od lat są ze sobą śmiertelnie skłócone, nie są w stanie przebywać w jednym pomieszczeniu, a ich nastoletnie córki nawet się nie znają. Powodem tej sytuacji jest wydarzenie sprzed trzydziestu lat, które na dobre rozdzieliło dziewczynki będące wówczas dziećmi. Audrey licząc dni, które zostały jej do końca życia, postanawia zrobić wszystko, aby doprowadzić do szczerej rozmowy między Jess i Lily. Tajemnica sprzed lat, która wciąż niszczy rodzinę, wydaje się jednak być przeszkodą nie do pokonania.

"Pamiętasz z dzieciństwa te przygodowe książeczki, w których sama mogłaś wybrać zakończenie? Życie trochę przypomina taką książkę, ale w prawdziwym życiu nie da się cofnąć do początku i zacząć wszystkiego od nowa"

"Gdybyś tylko wiedziała" to wzruszająca opowieść o rodzinie i sile wybaczenia. Ta historia wręcz kipi od skrywanych emocji, a zakończona jest wstrząsającym zwrotem akcji. Lawirując pomiędzy teraźniejszością a przeszłością poznajemy zagmatwane losy rodziny, którą spotykało ogromne nieszczęście.

Opowieść przedstawiona została z perspektywy trzech głównych bohaterek - Audrey, Jess i Lily. Dzięki temu zabiegowy mamy możliwość dokładnie poznać obecne życie każdej z nich oraz wspomnienia dotyczące przeszłości, a konkretnie dramatycznego wydarzenia, które każda z nich przeżyła i zapamiętała w inny sposób. Z miejsca bardzo polubiłam Audrey - ta starsza pani bynajmniej nie jest osobą, która pogrąża się w rozpaczy i czeka na śmierć. Wręcz przeciwnie, ona postanowiła na sam koniec wycisnąć z życia tak dużo, jak tylko jej się uda, nadrabiając tym samym utracone laty, kiedy to odmawiała sobie wszystkich przyjemności. Sami zatem widzicie, że pomimo iż dni Audrey są policzone, to właśnie ona wnosi do historii największą dawkę optymizmu. Jej córki to dorosłe kobiety, których życie potoczyło się różnie - jedna z nich żyła w luksusie i szczęśliwym związku, zaś druga była samotną matką i ciężko pracowała na utrzymanie swoje i córki. To właśnie ta druga, Jess, jest bardziej upartą stroną konfliktu. Lily chętnie wyciągnęłaby rękę na zgodę do swojej młodszej siostry, jednak ta jest tak zatwardziała w gniewie, że nie przyjmuje żadnych propozycji pojednania. Jedynymi rozsądnymi postaciami w tym sporze wydają się być wnuczki Audrey, które niestety nie mają możliwości by się spotkać.

Z pewnością jesteście ciekawi, co takiego wydarzyło się trzydzieści lat wcześniej, że już na zawsze podzieliło losy dwóch tak bliskich sobie osób. Także byłam koszmarnie ciekawa! Jednak przez grubo ponad połowę książki autorka nie puściła pary z ust. Stopniowo budowała napięcie, przybliżając czytelnika do odkrycia sekretu, który mimo wszystko dla mnie do końca pozostawał niewiadomą. Rzecz jasna, nie zdradzę o co chodzi, ale gwarantuję, że będziecie zaskoczeni.

"Gdybyś tylko wiedziała" to bardzo porządnie napisana powieść, w której wszystkie elementy są spójne, główny wątek jest bardzo interesujący, i co najważniejsze - opowiedziana historia daje do myślenia. Chyba każdy z nas znalazł się w sytuacji, kiedy zaślepiony gniewem nie chciał słuchać argumentów drugiej strony. Warto zatem pamiętać, że często zwykłe nieporozumienie może stać się wierzchołkiem góry lodowej i zapoczątkować lawinę zdarzeń, których nie będzie dało się cofnąć. Szczerze przyznaję, że upłakałam się w trakcie lektury jak bóbr. Ta opowieść chwyta za serce i porusza najczulsze strony duszy.

"Zupełnie jakby jej umysł, wiedząc, że zostało mu tak mało przyszłości, wpadł w obsesję na punkcie przeszłości. Ale tam nie dało się znaleźć ukojenia. Niekiedy jej się wydawało, że zapomniała wszystko, co chciała pamiętać, a zapamiętała wszystko, o czym wolała zapomnieć."


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję portalowi Czytam Pierwszy.


Image and video hosting by TinyPic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

273. "Zwyczajna kobieta" Anna Płowiec - recenzja przedpremierowa

Przepis na zwyczajne życie. Miłość, wierność, uczciwość, zaufanie, tolerancja czy przyjaźń to podstawowe składniki życia, zwłaszcza w związk...