Książka, o której dziś chcę Wam opowiedzieć przestała na mojej półce niemalże dwa lata. Bałam się jej jak przysłowiowy diabeł wody święconej i obchodziłam ją szerokim łukiem. Z góry założyłam, że to będzie ciężka lektura. Sami rozumiecie - życie w obozie nie było przecież usłane różami. Tymczasem okazało się, że tytułowy Tatuażysta był jak kot - zawsze spadał na cztery łapy, dlatego też jego los w Auschwitz był zupełnie inny od losu innych Żydów, którzy tam trafili, a ja książkę pochłonęłam w trzy wieczory, bo nie mogłam się od niej oderwać. Teraz już rozumiem, dlaczego ta pozycja tak długo utrzymuje się na listach bestsellerów. Zapraszam do lektury poniższej recenzji, w której opowiem więcej o absolutnie wyjątkowej postaci, jaką był Lale Sokołow.
"Dzisiaj niedziela! (...) Lale musi z sobą walczyć, żeby nie wyjść na zewnątrz, dopóki nie usłyszy stamtąd tak dobrze mu już znanych odgłosów budzącego się obozu. Najpierw dźwięk syreny wyrywa więźniów ze snu. Potem skacowani esesmani, niewyspani i poirytowani, warczą rozkazy. Odzywają się metalicznie noszone od bloku do bloku kotły ze śniadaniem, dźwigający je więźniowie postękują, z dnia na dzień coraz słabsi, gdy tymczasem kotły z minuty na minutę ciążą coraz bardziej."
Lale Sokołow był Słowakiem, mężczyzną z niezwykłą klasą, który zawsze - bez względu na warunki w jakich musiał żyć, starał się być elegancki, szarmancki dla kobiet a przede wszystkim - niezwykle czujny i rozsądny. W obozie koncentracyjnym znalazł się w zasadzie z własnej woli. Kiedy bowiem rząd słowacki ogłosił, że z każdej żydowskiej rodziny należy wybrać jedno pełnoletnie dziecko do pracy na rzecz niemieckiego rządu, Lale nie wahał się ani chwili. Co prawda miejsce to chciał zająć jego starszy brat, ale mężczyzna kategorycznie odmówił, wiedział bowiem że Maks ma dwójkę dzieci i jest potrzebny w domu. Właśnie w ten sposób wiosną 1942 roku dwudziestosześcioletni Lale trafia do Auschwitz-Birkenau, gdzie zostaje więźniem o numerze 32407. Niedługo po przybyciu do obozu mężczyzna ciężko choruje, a od stracenia ratuje go towarzysz poznany w wagonie kolejowym. Ta sytuacja staje się początkiem nowego życia Lalego. Pepan, stary tatuażysta, który jest świadkiem tych wydarzeń stwierdza, że jeśli ktoś był w stanie poświęcić własne życie żeby uratować obcego człowieka musi to oznaczać, że jest on wyjątkową osobą. Proponuje Lalemu posadę swojego asystenta, a ten ją przyjmuje. Pewnego dnia podczas tatuowania numerów na przedramionach przybywających do obozu więźniów w kolejce staje młoda, przerażona dziewczyna - Gita. Lale zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia i obiecuje sobie, że bez względu na wszystko uratuje ją. Wspominałam już wcześniej, że Lale to niezwykle inteligentny mężczyzna? Ta cecha, w połączeniu z nieco lepszym od innych więźniów położeniem, przyczyniła się do tego, że skazaniec łatwo nawiązał korzystną dla niego znajomość, dzięki której otrzymywał regularne dostawy najbardziej deficytowego w obozie towaru - żywności. Ta zaś była w stanie otworzyć przed młodym mężczyznom wszystkie drzwi i zaskarbić sobie wdzięczność oraz szacunek współwięźniów.
"Dzień ustąpił miejsca nocy, a końca kolejki nie widać. Następni mężczyźni podchodzą po numer na całe życie, niezależnie, czy pisane jest im krótkie, czy długie."
"Tatuażysta z Auschwitz" to niezwykła opowieść o miłości, walce o przetrwanie i absolutnie nieprzeciętnym człowieku, jakim był Lale Sokołow. Książka ukazuje obozowe realia z nieco innej perspektywy - więźnia, który dzięki zdobytej posadzie żyje w lepszych warunkach i może pozwolić sobie na większą swobodę niż inni osadzeni. Gdyby nie to, że wciąż mówimy o Auschwitz, zaryzykowałabym nawet określenie, że ta historia jest... pozytywna. Tak, właśnie to słowo przychodzi mi do głowy, kiedy się nad tym głębiej zastanawiam. Lale jest bowiem fascynującym bohaterem, który potrafił znaleźć wyjście z każdej sytuacji i uratować się z najcięższych opresji. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że to jest powieść oparta na faktach, zatem część z przedstawionych w niej wydarzeń jest zwykłą fikcją literacką, niemniej jednak bardzo podoba mi się sposób, w jaki autorka przedstawiła życie w obozie. Przede wszystkim podoba mi się zatem postać Baretzkiego - esesmana odpowiedzialnego za kontrolowanie Tatuażysty. Między tymi mężczyznami nawiązuje się coś w rodzaju przyjaźni - Lale wielokrotnie doradza swojemu opiekunowi jak należy postępować z kobietami, a ten w zamian traktuje go życzliwie i stara się pomagać swojemu podopiecznemu. Cudownie został tutaj ukazany wątek dotyczący miłości między Tatuażystą a Gitą. Dla mnie ogólnie myśl o miłości w obozowych warunkach wydaje się czymś kompletnie abstrakcyjny, a jednak okazuje się, że była możliwa. Samo to, że Lale zakochuje się w niej już w pierwszej chwili kiedy ją ujrzał i to przeświadczenie, że to właśnie ta jedyna - coś pięknego! To była dla niego zupełnie obca kobieta, a on był gotów zrobić dla niej wszystko. Bardzo spodobał mi się również wątek rodzin cygańskich. Natomiast o brutalnej rzeczywistości przypominał wątek opowiadający o doktorze Mengele i jego koszmarnych doświadczeniach na więźniach. W tej powieści dzieje się dużo, dużo więcej, ale nie chcę zdradzać Wam zbyt wiele.
Gdybym miała zachęcić kogoś do przeczytania tej książki, powiedziałabym mu, że absolutnie nie ma się czego bać. Powieść została napisana w bardzo przystępny sposób, oszczędzając czytelnikowi opisu bestialskich zbrodni. Powiedziałabym nawet, że została ona nieco upiększona, zapewne po to, by przyciągnąć czytelników. Ale wiecie co? Ja nie mam nic przeciwko temu. Czytelnicy, o czym przekonałam się na własnym przykładzie, unikają ciężkiej literatury, zastępując ją obyczajówkami, które owszem - pozwalają się odstresować i przenieść do lepszego świata, ale nie wnoszą sobą zbyt wielu wartości. A my musimy pamiętać o tym, co wydarzyło się na terenie naszego kraju i jak wielu ludzi tutaj zginęło! Czytając "Tatuażystę z Auschwitz" możemy się o tym dobitnie przekonać, a jednocześnie poznać historię niebywale intrygującej postaci jaką był Lale Sokołow. Cieszę się, że w końcu sięgnęłam po tę książkę. Bardzo wiele bym straciła, gdybym pozwoliła jej dalej pokrywać się kurzem na półce. Jestem pewna, że nigdy nie wyrzucę z głowy historii Tatuażysty, będę ją opowiadać, aby inni też mogli się dowiedzieć o tym człowieku, a książkę polecać kolejnym osobom.
"Przywieziono je do Birkenau jako dziewczęta, a teraz, choć żadna nie ma jeszcze dwudziestu jeden lat, stoją przed nim złamane, wyniszczone młode kobiety. Lale ma świadomość, że nigdy nie będą tym, kim mogłyby zostać, gdyby nie obóz. Ich życie nigdy nie wróci na dawne tory. Przyszłość, jaką sobie niegdyś wyobrażały, jako córki, siostry, żony i matki, pracownice, podróżniczki i kochanki, na zawsze będzie naznaczona tym, co widziały i przez co przeszły."
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Czytam Pierwszy.
Niejednokrotnie widziałam ją w polecanych lub najczęściej czytanych książkach przez innych blogerów. Ale tak jak mówisz, również raczej nie wzbudzała mojego zainteresowania, bowiem sądziłam, że będzie ją się ciężko czytać, że będzie to pewnego rodzaju wyciskacz łez. Przekonałaś mnie jednak do tego by spróbować się z nią zapoznać bliżej. Dodaję ją na listę książek do przeczytania. Pozdrawiam serdecznie Ania
OdpowiedzUsuńNaadal się wzdrygam widząc tytuł, ale ona mnie woła i woła...
OdpowiedzUsuńTaka tematyka zawsze bardzo mnie interesowała i uważam, że rel typu kwestie powinny być jak najczęściej poruszane, by kolejne pokolenia nie zapomniały o tej wielkiej tragedii.
OdpowiedzUsuńKsiążka z pewnością mocna i dobrze napisana, ale nie na moje nerwy.
OdpowiedzUsuńA mi tatuażysta nie podszedł, przerysowany obraz obozu, ale sam pomysł ciekawy
OdpowiedzUsuńPiękna recenzja,
OdpowiedzUsuńzachęciłaś mnie do przeczytania tej książki o trudnych czasach.