231. "Dobre ciastko" Joanna Dubler

Nigdy nie mów nigdy! - to ponadczasowe przysłowie, które idealnie oddaje moją aktualną sytuację czytelniczą. Miesiąc temu zadzwoniła do mnie sąsiadka z pytaniem, czy wybiorę się z nią do kina na "365 dni". Bez zastanowienia odpowiedziałam, że tak! Perspektywa wieczoru poza domem, bez dziecka, była dla mnie tak kusząca, że nie myślałam o niczym innym. Ale po kilku dniach przyszła refleksja... Może przed obejrzeniem filmu warto byłoby przeczytać książkę? I tak właśnie ruszyła lawina! Wpadłam w wir czytania powieści romantyczno-erotyczno-gangsterskich i nie mogę się z niego uwolnić. Jestem jak zahipnotyzowana. Między innymi dlatego jedną z moich ostatnich zdobyczy jest książka "Dobre ciastko", która sądząc po opisie miała być całkiem interesująca. Czy jednak spełniła ona moje oczekiwania? O tym przeczytacie w poniższej recenzji. 



"Do tego dnia Zuzia była przekonana, że nic nie będzie w stanie zniszczyć ich idealnego uczucia. Stworzenie dobrej relacji partnerskiej oraz wyszkolenie mężczyzny jest mozolną pracą i po trzech latach Zuzia właśnie zaczynała się delektować pierwszymi efektami swoich wysiłków. (...) Dlatego teraz Zuzia, zaskoczona sugestią, że brak oralnego urozmaicenia może stanowić jakiekolwiek zagrożenie dla ich sielanki, przerwała czesanie swojej suczki Chanel i z psią szczotką w ręku poszła za Konradem."

Zuzanna to dwudziestodziewięcioletnia sekretarka w kancelarii prawniczej. Od kilku lat związana jest z Konradem. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda idealnie - para planuje ślub i wspólny zakup mieszkania. Sytuacja odmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, kiedy mężczyzna, za namową kolegi z czasów licealnych - Borysa - próbuje nakłonić ukochaną do urozmaicenia ich życia erotycznego. Zuzia nie chce nawet słyszeć o spełnieniu fantazji Konrada. Podejmuje decyzję o zakończeniu ich związku. Wyprowadza się od chłopaka i wraca do domu rodzinnego. Znużona i spragniona odmiany swojego życia zaczyna szukać nowego partnera. Jej wybór okazuje się jednak niezbyt udany, gdyż mężczyzna oprócz żony posiada jeszcze kilka większych wad. 

W opisie wydawcy, zamieszczonym na tylnej okładce książki, w tym miejscu znajdziecie informację, że oto rozpoczyna się seksualna odyseja Zuzi. Często zdarza się, że opis na okładce różni się od fabuły, ale z tak wielkim nieporozumieniem nie spotkałam się jeszcze nigdy. Przyznam, że nawet sprawdziłam co dokładnie oznacza słowo "odyseja", bo uznałam, że może zdążyłam już zapomnieć co nieco od czasu nauki w szkole średniej. Ale nie. Ze mną wszystko w porządku. Opis tej książki zwyczajnie obiecuje nam coś, czego w środku nie dostaniemy. To bardzo przykre, bo nie wiem jak wy, ale ja nie lubię być oszukiwana. Zwłaszcza w takim przypadku - we wstępie napisałam Wam przecież jak bardzo wciągnęłam się w powieści romansowo-erotyczne, a tutaj ani jednego, ani drugiego nie dostałam. 

Główna bohaterka "Dobrego ciastka" to niespełna trzydziestoletnia kobieta, która zachowuje się jak rozhisteryzowana nastolatka. Tak też traktują ją rodzice, czemu w zasadzie nie ma się co dziwić. Zuzia nieustannie daje im ku temu powody. Bardziej nijakiej postaci, w dodatku pierwszoplanowej, nie spotkałam już dawno. Z każdą kolejną przeczytaną stroną zastanawiałam się, jak w ogóle można stworzyć tak bezbarwną osobowość. Przecież autorzy książek mają z reguły rozbudowaną wyobraźnię, mogą dać się jej ponieść i wykreować dowolną, niekoniecznie istniejącą i dającą się zamknąć w ryzach osobę. Weźmy takiego Massimo z książek Blanki - nie ma opcji żeby taki mężczyzna istniał, a czytelniczki są w nim zakochane po uszy. Ale Joanna Dubler miała zupełnie inną wizję na swoją bohaterkę i postanowiła stworzyć niezdolną do myślenia i pozbawioną jakichkolwiek uczuć Zuzę. Nie chodzi mi tutaj oczywiście o to, że kobieta jest bezduszna czy zimna. Ona jest żadna. To chyba najlepsze określenie. Ani nikogo za bardzo nie lubi, ani też lubi. Niby jest zakochana, ale uwierzcie - nawet przez minutę nie poczułam tego ciepła i życzliwości, jaką obdarza się kochaną osobę. Zuzanna prawdopodobnie miała być wykreowana na osobę, która myśli wyłącznie o sobie. Ale ona nawet o sobie nie umie pomyśleć na tyle, żeby zrobić cokolwiek ze swoim życiem. Najbardziej zastanawia mnie to, że autorka książki jest absolwentką psychologii. Taka osoba powinna przecież dużo lepiej znać i potrafić opisać zawiłości ludzkiej psychiki. A tu taka klapa... Z całą resztą bohaterów historia jest dokładnie taka sama, więc nie będę się nawet rozpisywać. Mamy tu typową dla tego typu powieści najlepszą przyjaciółkę, która również mądrością nie grzeszy, byłego chłopaka, który nie może się zdecydować czy jest byłym czy obecnym oraz jego przyjaciela Borysa, który w zasadzie jest najbardziej wyrazistą postacią w tej opowieści. 

Akcja książki toczy się w Trójmieście i tutaj należy oddać autorce, że opisała je bardzo sumienie, ale trudno się temu dziwić, skoro sama właśnie tam mieszka. Akcja... No właśnie. Bo słowo akcja samo w sobie sugeruje jakieś działanie, a tu... Ciężka sprawa. Powtarzające się wątki i nuda. Żadnego momentu zwrotnego, czegoś co zachęciłoby czytelnika do zgłębiania tej historii. I ten absolutny brak uczuć. Dla mnie to jest najgorsze! Jak można kreować książkę na powieść erotyczną pomijając zakochanie czy podstawowy element jakim jest seks! Nie myślcie sobie... Nie czytam tych książek tylko dlatego, że chodzi mi o sceny łóżkowe. Wręcz przeciwnie, bardziej chodzi mi o to, że fajnie jest poczytać o rodzącym się między dwójką ludzi uczuciu, o tej lekkości, spontaniczności, dobrej zabawie. Oderwać się i przenieść do tego mało prawdopodobnego świata. Natomiast rzeczywistość zaserwowana nam przez autorkę "Dobrego ciastka" jest aż do bólu prawdziwa. Opisana w takich detalach, że mamy ich dość. Jakby tego wszystkiego było mało, na portalu Lubimy czytać pierwsze zdanie opisu tej książki brzmi: "Dobre ciastko to pierwsza komedia erotyczna w Polsce!". I faktycznie, mam ochotę parsknąć śmiechem czytając to. Bo debiutancka powieść pani Joanny ma z komedią tyle wspólnego co zawodnik MMA z baletem. Może mam słabe poczucie humoru, ale czytając nie zaśmiałam się nawet raz. Zdecydowanie bardziej miałam ochotę płakać. 

Żeby jednak całkowicie nie zdyskredytować Joanny Dubler jako pisarki należy przyznać, że autorka ma dobry styl pisania. Ta książka jest niezła, poważnie! Jest co prawda taka bardziej o niczym i przypomina gonitwę kota za własnym ogonem, ale jest poprawnie napisana. Nie ma tu rażących błędów, które pojawiają się u innych rozpoczynających karierę pisarzy. I szybko się ją czyta, co należy uznać za zaletę. Ale i to prawdopodobnie wynika z faktu, że 80% książki wypełniają dialogi. 

Generalnie jednak muszę przyznać, że powieść "Dobre ciastko" to jedno z moich największych rozczarowań. Czułam się trochę tak, jakbym czytała książkę napisaną przez nastolatkę z burzą hormonów na karku. I zaliczenie jej do erotyków - tragedia... "Słodkie pożądanie i pikantne fantazje" - obiecane na okładce - gdzie się podziałyście...? I czy na pewno nikt się nie pomylił i przypadkiem nie wrzucił w tę okładkę innej powieści? Jeśli podobnie jak ja macie niedosyt po Massimo, Grey'u czy innym Crossie, ta książka z pewnością go nie zaspokoi. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Czytam Pierwszy

3 komentarze:

  1. "365 dni" jako książka to w mojej opinii totalna porażka. Na temat filmu się nie wypowiem, bo nie oglądałam. Nie przepadam za tego typu literaturą, więc i "Dobre ciastko" sobie odpuszczę, tym bardziej po Twojej opinii.

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie będę ani czytać, ani nikomu polecać. Szkoda czasu na złe książki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Złe książki zawsze pozostawiają rozczarowanie, niektóre tak rozczarowują że aż szkoda poświęcać cenny czas na pisanie recenzji. Wyciągnełam tą naukę poniewczasie po recenzji takiego tytułu, której autorka nie mogła przeboleć złego odbioru.

    OdpowiedzUsuń

273. "Zwyczajna kobieta" Anna Płowiec - recenzja przedpremierowa

Przepis na zwyczajne życie. Miłość, wierność, uczciwość, zaufanie, tolerancja czy przyjaźń to podstawowe składniki życia, zwłaszcza w związk...