Drugi tom przygód szalonej Kaliny Radeckiej nie zawiódł moich oczekiwań. Bardzo się cieszę, że autorka postanowiła napisać serię trzech książek, bo byłoby faktycznie żal gdyby zatrzymała się na jednym tomie.
Kalina Radecka, po burzliwych perypetiach opisanych w pierwszym tomie "I że Ci nie odpuszczę", zaczyna wieść spokojne i uporządkowane życie u boku Marka. Bardzo lubi pracę bibliotekarki, odkrywa w sobie pasję do tworzenia słodkich wypieków i nawet sytuacja z Jolką ułożyła się do tego stopnia, że Kalina została matką chrzestną córki przyjaciółki. Istna idylla.
Idylla, która zostaje przerwana nagłym zwolnieniem z pracy. Kobieta dowiaduje się, że z powodu zamknięcia biblioteki traci posadę. Pogrążona w rozpaczy pragnie znaleźć ukojenie w ramionach ukochanego detektywa. Ten jednak, jak się okazuje, ma pilne zlecenie i musi służbowo wyjechać na weekend. Kalina, aby pozbyć się złego samopoczucia, postanawia urządzić domowe spa, objadać się słodyczami, oglądać seriale i na krok nie wychodzić z domu. Zdążyliśmy jednak już na tyle poznać naszą bohaterkę, aby wiedzieć, że ciężko jej się nie wpakować w kłopoty. Tym razem jednak kłopoty same zapukały do jej drzwi. I pod tymi drzwiami zostawiły pakunek - małą Natalkę, córkę Jolki, wraz z niezbędnym niemowlakowi ekwipunkiem. Najlepsza przyjaciółka Kaliny postanowiła bowiem wyjechać na romantyczny weekend ze swoim nowym ukochanym, a maleńkie dziecko jak wiadomo mogłoby ten uroczy wyjazd nieco skomplikować.
Kalina Radecka w obliczu nietypowej sytuacji nie załamuje rąk. Postanawia, że nikt ani nic nie może popsuć jej planów i czym prędzej pakuje Natalkę wraz z dobytkiem do samochodu i kieruje się wprost do Kamionek, gdzie Jolka wraz z ukochanym miała spędzać upojne chwile w dobrze znanym nam ośrodku spa, Kamienny Krąg. Na miejscu okazuje się jednak, że Jolka a i owszem, pojawiła się tam, jednak właścicielka z powodu bardzo dużego natłoku gości nie miała już wolnego pokoju dla zakochanej pary.
Tak oto po raz kolejny stajemy się świadkami serii niefortunnych zdarzeń. Kalina za namową przyjaciół decyduje się zostać z Natalką w Kamionkach. Zupełnie przypadkowo, jak to zwykle w przypadku Kaliny bywa, zostaje oskarżona o zamordowanie wpływowego biznesmena, gościa Kamiennego Kręgu. Równie przypadkowo kobieta wchodzi w posiadanie uroczego psa o imieniu Młynek. Ale już nieprzypadkowo Kalina Radecka postanawia, we współpracy z miejscowym policjantem Karolem Broszko, którego poznaliśmy już w pierwszym tomie, poprowadzić śledztwo mające na celu wyjaśnienie tajemniczej śmierci i oczyszczenie swojego dobrego imienia.
Jak napisałam we wstępie, książka mnie nie zawiodła. Zaczynając ją czytać poczułam lekki niepokój... Ale jak to jesteśmy w Krakowie, czemu już nie w Kamionkach? Nie spotkamy znów pani Elizy, Szparki, Nadziei, Starego Jana i jego konia Romeo? Ale jak to? Jakby czytając w moich myślach, autorka splotem wydarzeń przeniosła mnie w upragnione miejsce. Za to wielki plus.
Za co jeszcze ogromny plus? Za wątek dotyczący przygarnięcia przez Kalinę psa. Ponieważ jestem zakochana w psach, uważam, że każdy człowiek powinien mieć czworonożnego przyjaciela, a jeśli jeszcze pies ten zostaje przygarnięty z ulicy bądź ze schroniska - ogromny szacunek! Bardzo mnie cieszy, że autorka poruszyła ten trudny wątek, ludzie bowiem są niesamowicie bezmyślni jeśli chodzi o porzucanie zwierząt. Przecież to rozumne istoty, które tak jak i my, mają uczucia i tęsknią za swoimi właścicielkami. Kalino Radecka, dziękuję, że dałaś Młynkowi dom! :)
Co jeszcze bardzo mnie ubawiło? Czytając książkę cały czas miałam nieodparte wrażenie, że autorka tworząc postać Jolki wzorowała się na bohaterce serialu komediowego Niania, przyjaciółce Frani, właśnie Jolce. Kto serial oglądał, ten zapewne się ze mną zgodzi. Hmm, chyba muszę napisać wiadomość do pani Joanny w tej sprawie :)
Ale żeby nie było tak różowo, mam jedno małe ale do książki. Rozwiązanie sprawy śmierci biznesmena Maliny pozostawiło u mnie lekki niedosyt. Ja bym tam coś dołożyła, żeby było jeszcze ciekawiej. Jednak rozumiem, że autorka nie chciała się pastwić nad bohaterem.
Nie wpływa to zatem na moją ostateczną ocenę książki. Uważam, że jest bardzo fajna, czyta się ją lekko i przyjemnie, nie jest rasowym kryminałem, więc nie można domagać się, że będzie trzymała w napięciu i będziemy obgryzać przy niej paznokci, ale jest dobra. Zabawna, przewrotna i ciepła opowieść. Lubię to! Z radością sięgam po trzeci tom, już niebawem jego recenzja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz