12. "Nic dwa razy się nie zdarzy" Joanna Szarańska. Seria Kalina w malinach. Tom III

Relacja na gorąco po przeczytaniu trzeciego tomu przygód nieustannie pakującej się w kłopoty Kaliny Radeckiej "Nic dwa razy się nie zdarzy" autorstwa Joanny Szarańskiej.



I od razu na wstępie klops. Nic dwa razy się nie zdarzy? A jednak... Oto właśnie po raz drugi stajemy się świadkami klęski ślubnej, jaka spotyka Kalinę Radecką. Ukochany detektyw nie stawia się na ceremonii zaślubin w kościele. Nie ma go także w mieszkaniu, w pracy, w szafie, pod stołem, w parku, w lodówce (w zamrażalniku także nie!) słowem... przepadł jak kamień w wodę.

Tym razem kobieta nie popada w rozpacz, jak to uczyniła po niedoszłym zamążpójściu opisanym w pierwszym tomie przygód, ale zakasa rękawy i zabiera się do działania. Jest bowiem przekonana, że Marka z pewnością spotkało coś złego, inaczej nigdy nie porzuciłby jej przed ołtarzem. Wiedziona tym przekonaniem wyrusza na poszukiwania ukochanego. Udaje jej się wyciągnąć ze wspólnika detektywa gdzie mniej więcej mężczyzna pracował nad ostatnią sprawą. Przez wiele dni dzielnie przemierza wzdłuż i wszerz wskazany teren szukając choćby śladu po Marku. I kiedy już ma się poddać, niespodziewanie dostrzega go - mężczyznę swojego życia, u boku pięknej długonogiej blondynki. 

Tak oto rozpoczyna się ciąg niespodziewanych zdarzeń. Kalina trafia do domu pewnego krakowskiego gangstera, gdzie dostaje posadę zastępcy chwilowo nieobecnej kucharki. To właśnie w tym domu zamieszkuje aktualnie jej ukochany, który, jak się okazuje, na skutek pobicia stracił pamięć. Zdesperowana kobieta postanawia za wszelką cenę jak najdłużej pozostać w posiadłości gangstera i uczynić wszystko, aby Marek przypomniał sobie o ich wspólnym życiu i szczęśliwie wrócił wraz z ukochaną do domu. Okazuje się to jednak bardzo trudnym zadaniem. Detektyw unika jak może towarzystwa Kaliny, a za jej plecami namawia szefa do szybkiego pozbycia się kobiety. 

Wszystko wskazuje więc na to, że mężczyzna faktycznie stracił pamięć. Uwierzył w przedstawioną mu wersję, że przed pobiciem był członkiem konkurencyjnej mafii, dlatego teraz szef, zwany Bazylią, postanowił przyjąć go do pracy wykorzystując rzekomo posiadane przez detektywa doświadczenie. Mało tego, Marek i długonoga blondynka zwana Kicią wyraźnie mają się ku sobie, co jeszcze mocniej utwierdza Kalinę w przekonaniu, że musi ratować swojego biednego ukochanego, gdyż ten nie wie co czyni. 

Prócz postaci Kalina i Marka, a także ich wiernego psiego przyjaciela Młynka, nic więcej nie łączy tej części z dwoma poprzednimi tomami serii Kalina w malinach. Równie dobrze mogłaby to być osobna powieść, wprowadzająca nowych bohaterów. Ja jednak cieszę się, że tak się nie stało. Zdążyłam już zaprzyjaźnić się z szaloną Kaliną Radecką oraz jej narzeczonym na tyle, że gdyby nie powstał trzeci tom, czułabym lekki niedosyt. Zamiast tego odczuwam satysfakcję, ponieważ trylogia zakończyła się tak jak lubię, czyli nie klasycznym żyli długo i szczęśliwie, ale splotem zabawnych i zaskakujących zdarzeń. 

I choć części rozwikłania zagadki domyśliłam się już w trakcie czytania, zakończenie jednak zaskoczyło mnie i rozminęło się z moimi przewidywaniami. 

Jak zwykle muszę również wskazać mojego ulubionego bohatera. Tym razem jest to bezapelacyjnie gangster Bazylia, właściciel klubu nocnego. Pomyśleć można by było, że to zapewne typ spod ciemnej gwiazdy, z którym lepiej nie zadzierać. Pozory jednak lubią mylić i Bazylia jest przeuroczym facetem, który jak diabeł wody święconej boi się swojej kucharki, twardej i nieustępliwej pani Mieci. 

Generalnie książka na plus. Na początku miałam mocno mieszane uczucia, ale w trakcie polubiłam ją i bardzo przyjemnie spędziłam czas. Polecam!

A cała seria Kalina w malinach? Zaliczam ją do jednej z fajniejszych serii jaką ostatnio przeczytałam. Z pewnością nie pożałujecie czasu, który spędzicie wspólnie z szaloną Kalina Radecką!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

273. "Zwyczajna kobieta" Anna Płowiec - recenzja przedpremierowa

Przepis na zwyczajne życie. Miłość, wierność, uczciwość, zaufanie, tolerancja czy przyjaźń to podstawowe składniki życia, zwłaszcza w związk...