5. „Pudełko z marzeniami” Magdalena Witkiewicz, Alek Rogoziński

Na wstępie ostrzegam – jeśli nie macie wystarczającej ilości wolnego czasu, nie zaczynajcie czytać tej książki. Od niej nie da się oderwać!



Dwoje autorów i dwoje głównych bohaterów książki. Malwina, sumienny pracownik korporacji, która za namową ukochanego postanawia „rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady”. I choć Miasteczko, w którym kupiła dom, nie leży w Bieszczadach, a oblubieniec, który marzył o własnej restauracji, znacznie bardziej zaczyna pragnąć świętego spokoju, młoda i energiczna kobieta realizuje swoje plany. Radosław znika w sinej dali, a Malwina krok po kroku rozkręca swój mały biznes. Z pomocą przychodzi jej ukryta w piwnicy figura świętego Ekspedyta, patrona spraw najtrudniejszych, do którego zwraca się ze swoimi problemami.

I Michał. Zdradzony przez narzeczoną, oszukany przez wspólnika i nieposiadający dalszych planów na życie mężczyzna, chwyta rzucone mu niespodziewanie koło ratunkowe. Mianowicie ciotka na łożu śmierci wyjawia mu skrywaną przez lata tajemnicę - jego przodkowie ukryli w Miasteczku skarb. Michał musi tylko znaleźć odpowiednią kapliczkę, w której się on znajduje. Cóż więc ma do stracenia? Pakuje swój skromny dobytek i wyrusza w rodzinne strony.

Jednak nie tylko ci dwoje, ale i cała gama postaci drugoplanowych tworzy klimat tej niezwykłej powieści. Dwie urocze staruszki, które nieustannie się kłócą, jednak żyć bez siebie nie mogą – pani Janina - babcia Malwiny, oraz pani Wiesia – lokalna królowa nalewek, która o mieszkańcach Miasteczka wie wszystko i na każdą przypadłość ma odpowiedni trunek. Dwójka niezwykle bystrych dzieciaków, których intryg nie powstydziłby się sam Sherlock Holmes. A także Rozalia, siostra Malwiny, oschła, pozbawiona uczuć pani prokurator.

I najważniejsze w tej historii – pudełko z marzeniami. Zapisanymi na karteczkach pragnieniami klientów restauracji, które w magiczny sposób się spełniają.

Nie spodziewałam się, że para autorów, którzy tworzą zupełnie różne od siebie gatunki literackie, będzie w stanie wspólnie wykreować tak ciepłą i sympatyczną opowieść. Czytając ją czuje się, że tych dwoje idealnie się ze sobą zgrało. W tym przekonaniu utwierdzają słowa podziękowania, które są ciekawym dialogiem duetu.

„Połknęłam” tą książkę w jeden dzień! A jak wiecie, lub też nie wiecie, mam czteromiesięczne dziecko, więc musiałam się mocno nagimnastykować, żeby znaleźć cenny czas na czytanie. Udało mi się nawet dokonać cudu, czyli uśpić bobasa, który wcale nie miał zamiaru ani chęci spać. To się dopiero nazywa determinacja! I musiałam bardzo się natrudzić, żeby wybuchami śmiechu tegoż śpiącego brzdąca nie wybudzić. Bo było się z czego pośmiać, oj było. Genialne poczucie humoru, mnóstwo zabawnych sytuacji i teksty, które warto sobie wynotować.


Jednym słowem – mistrzostwo! Z wielką chęcią sięgnę po inne pozycje tych nieprzeciętnych autorów. Może coś polecicie? Bo ja zdecydowanie polecam „Pudełko z marzeniami”!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

273. "Zwyczajna kobieta" Anna Płowiec - recenzja przedpremierowa

Przepis na zwyczajne życie. Miłość, wierność, uczciwość, zaufanie, tolerancja czy przyjaźń to podstawowe składniki życia, zwłaszcza w związk...