35. "Performens" Karolina Wilczyńska

"Performens" to jeden z moich bibliotecznych łupów, po który sięgnęłam bez wahania, kiedy tylko zobaczyłam go na półce. Nie przeczytałam nawet o co w niej chodzi. W końcu jeśli patronat mediany nad książką objęła Asia z bloga Nienaczytana to można mieć przekonanie graniczące z pewnością, że lektura będzie ciekawa. 


Nadia to trzydziestokilkuletnia kobieta zmęczona życiem w mieście i rolą odnoszącej sukcesy bizneswoman. Spragniona spokoju postanawia uciec na wieś. Kupuje tajemniczy, klimatyczny dom na rozstajach trzech dróg. Kobieta zostaje bardzo serdecznie przyjęta przez sołtysa i kilku innych mieszkańców Zabycia. Życie Nadii zaczyna przypominać sielankę - piękne widoki z okna, poranna kawa na tarasie, zapach gałązek jałowca i świeżo upieczonego chleba. Kobieta robi wyłącznie to, na co ma ochotę, z niczym nie musi się spieszyć. Bliżej zaprzyjaźnia się z sympatycznym, młodym Błażejem i niepełnosprawnym umysłowo chłopcem o imieniu Antoś. Dowiaduje się także coraz więcej o poprzednim właścicielu domu, który był nieszablonową postacią. Nadia, idąc przykładem zmarłego Jędrzeja, postanawia pomagać ludziom i czynić jak najwięcej dobra. I choć początkowo kobieta miała zamiar uciec przed społeczeństwem, z czasem stała się otoczona coraz większą ilością nowych postaci. Jak potoczy się życie Nadii w nowej roli?

Kiedy zaczęłam czytać książkę nie mogłam oprzeć się wrażeniu, jakbym przeniosła się na plan serialu "Ranczo". A ponieważ go uwielbiam, wsiąkłam w lekturę na dobre. Ze wszystkich sił kibicowałam Nadii i obserwowałam jej adaptację do nowych warunków życia. Ta pełna dobra, ciepła i mądrości kobieta szybko zaskarbiła sobie moją sympatię. Jednak to, jaki rozwój przyjęła powieść, przerosło moje najśmielsze oczekiwania.

"Performens" to nie jest bowiem lekka obyczajówka, opowiadająca o sielskim życiu na wsi. To opowieść o doświadczonej przez życie kobiecie, która bardzo mocno zawiodła się na ludziach. Trafiła na wyjątkowo ciężki grunt - typowa polska wieś, społeczeństwo pełne zawiści wobec innych i mocno ograniczone w swoich poglądach. Tutaj ciężko wyjść poza schemat, by nie zostać uznanym za dziwaka. I choć Nadii udało się poznać kilka prawdziwie dobrych osób, to i one z czasem odwróciły się od niej z obawy przed opinią innych.

Czułam ogromny smutek widząc, jak cierpi kobieta o niebywale dobrym sercu. Otworzyła ona swój dom na zupełnie obcych ludzi, chciała realizować swój plan - uhonorować duszę tych, którzy zaprzepaścili swoje marzenia i ambicje. Chciała pokazać, jak łatwo przegrać życie. Spotkała ją za to niewypowiedziana krzywda, jakiej doświadczyła od niczego niepojmujących istot. Ta niezwykle mądra książka uświadamia nam, jak bardzo aktualne jest powiedzenie "pójść po trupach do celu". Ludzie, zaślepieni wizją popularności i bogactwa, gotowi są na wszystko. Posuną się do zrujnowania czyjegoś życia, byle tylko na chwile znaleźć się na świeczniku. To niesamowicie przykre, jednak tak częste i realne. 

"Niektórzy nie wiedzą, że umarli, i żyją dalej, inni wiedzą, że umarli, i bardzo się z tym męczą aż do końca życia, a jeszcze inni robią wszystko, żeby nie umrzeć przed śmiercią, i jak im się uda, to są szczęśliwi, a jak nie, to umierają zaraz."

Przeczytałam tę książkę w tempie błyskawicy. Czekałam bowiem w napięciu na moment, kiedy okaże się, że ludzie są jednak dobrzy. Że cała moja pokładana w nich nadzieja nie pójdzie na marne. Niestety, autorka postanowiła pokazać, że życie nie zawsze jest miłe i piękne. I wiecie co? Nie czuję się rozczarowana powieścią. Czuję, że takie pozycje również muszą powstać, abyśmy nie pogrążyli się w fikcyjnym świecie. Oczywiście, że przyjemnie czyta się książki, które kończą się happy endem, jednak czy właśnie tak wygląda prawdziwe życie? I choć początkowo czułam się sielsko jak w "Ranczu", to po przeczytaniu powieści bardziej skłaniam się w stronę porównania do filmu "Pieniądze to nie wszystko". Choć on ostatecznie zakończył się szczęśliwie, w przeciwieństwie do "Performensu".

Przyznam szczerze, nie wiedziałam o tym, że książka to wznowienie debiutu Karoliny Wilczyńskiej. Tym bardziej szanuję autorkę za to, że zaczęła swoją pisarską karierę z grubej rury. Mało kogo stać na taką odwagę, autorzy starają się raczej oczarować swoimi powieściami i zachęcić czytelnika do wspólnej drogi. Mnie kupiła ta książka. Dużo bardziej niż sympatyczne, lecz nic nie wnoszące romansidła. "Performens" skłania do refleksji, do tego by spojrzeć na swoje życie i zastanowić się, czy aby na pewno podąża ono we właściwym kierunku, i co najważniejsze. Czy czujemy się w nim dobrze. Polecam!

"Performens"
Liczba stron 339
Wydawnictwo Czwarta Strona
Premiera 31.01.2018
(pierwsze wydanie 01.06.2006)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

273. "Zwyczajna kobieta" Anna Płowiec - recenzja przedpremierowa

Przepis na zwyczajne życie. Miłość, wierność, uczciwość, zaufanie, tolerancja czy przyjaźń to podstawowe składniki życia, zwłaszcza w związk...