37. "Księżniczka z lodu" Camila Lackberg

"Księżniczka z lodu" to mój pierwszy, poważny audiobook. Wiąże się z nim zabawna, w pewnym sensie, historia. Otóż po około dwóch, może trzech godzinach słuchania zorientowałam się, że w moim iPodzie ustawiona jest losowa kolejność odtwarzania... Fakt, byłam mocno zdziwiona, że zaraz na początku wyjaśniło się, kto był sprawcą morderstwa, ale doszłam do wniosku, że pewnie to taki specjalny zabieg i tak właśnie ma być. Jak wielkie było moje zdziwienie kiedy odkryłam, że te dwie przeplatające się strzałeczki nie są podświetlone bez powodu. Ale postanowiłam być twarda! Słuchałam od początku i dzielnie udawałam, że wcale nie wiem, kto zamordował. Zatem już wiecie, że efektu wow na końcu nie było, ale cała książka jak najbardziej - wielkie wow!


Fjallbaca to niewielka miejscowość na zachodnim wybrzeżu Szwecji. W sezonie letnim kwitnie w niej turystyka, zaś zimą pozostaje tu jedynie mała, zamknięta społeczność, w której wszyscy bardzo dobrze się znają i wiedzą o sobie nawzajem bardzo dużo. Podczas jednej z mroźnych i śnieżnych, jak to u Skandynawów bywa, zim w jednym z domów zostają odnalezione zwłoki młodej kobiety. Początkowo wszystko wskazuje na samobójstwo, bowiem ciało kobiety z podciętymi żyłami na nadgarstkach spoczywa w wannie. Szybko jednak okazuje się, że Alexandra została zamordowana. Do prowadzenia sprawy zostaje przydzielony miejscowy policjant, Patryk Hedstrom, któremu za wszelką cenę stara się pomóc Erika Falck - pisarka i przyjaciółka Alex z dzieciństwa. To właśnie ona, zaalarmowana przez starszego pana, który palił w piecu w domu zamordowanej kobiety, znalazła zwłoki. Kobieta od początku zatem czuje się zaangażowana w sprawę i zaczyna prowadzić prywatne śledztwo. Światło dzienne ujrzą skrywane w ogromnej tajemnicy fakty z przeszłości Alexandry i innych mieszkańców Fjallbaci, która tylko z pozoru jest spokojną miejscowością. 

Jak wspomniałam na początku, "Księżniczka z lodu" to mój pierwszy audiobook. Na początku nieco się go obawiałam. Cała moja nauka czy to w szkole podstawowej, średniej, czy też na studiach opierała się wyłącznie na notatkach, w dodatku pokreślonych mazakami w różnych kolorach. Jestem typowym, stuprocentowym wzrokowcem, stąd moje obawy, że zwyczajnie nie dam rady skupić się na fabule słuchanej książki. Początkowo się one sprawdziły - nie zorientowałam się przecież, że słuchane w losowej kolejności nagrania nie mają ze sobą logicznego związku. Jednak przy drugim podejściu poszło mi już dużo lepiej. Tak dobrze, że audiobooki na stałe zagoszczą w moim świecie. Jako pełnoetatowa mama nie mam aż tyle czasu na czytanie, ile chciałabym go poświęcić. Dlatego audiobook stał się moim ratunkiem - umila mi czas podczas sprzątania, zmywania naczyń czy długich spacerów z córeczką. Szczerze polecam tę formę czytania, także osobom, które mają wobec niej lekkie opory. Przełamcie je i cieszcie się dodatkowymi chwilami z lekturą! 

Ogromną zaletą "Księżniczki z lodu" w formie audiobooka jest fakt, że czyta ją Marcin Perchuć. Pokochałam jego głos, jego intonację, przywykłam do niego na tyle, że kiedy wieczorami zasiadałam do papierowej lektury brakowało mi go i czytając całkiem inną książkę w głowie ciągle słyszałam jego głos. Ten właśnie głos już na zawsze będzie mi się kojarzył z Camilą Lackberg i jej twórczością.

Ale do rzeczy. Koniec rozczulania się nad zaletami audiobooków.


"Księżniczka z lodu" to kryminał z bogatym wątkiem obyczajowym. Prócz prowadzonego śledztwa poznajemy także mnóstwo osób, ich historie i tajemnice. Na główny plan wysuwa się dwójka bohaterów - Patrik i Erika, wokół których toczy się akcja. Ich prywatne życie, rozterki, uczucia, problemy rodzinne i praca są opisane bardzo szeroko. Postaci pobocznych jest całe mnóstwo, jednak każda z nich jest intrygująca, barwna i charakterystyczna. Camila Lackberg opisuje je tak szczegółowo i bogato, że czytając dosłownie widzimy je przed oczami. Co ogromnie spodobało mi się w twórczości szwedzkiej pisarki to fakt, że wątek każdego z bohaterów konsekwentnie prowadzi do końca, nie pozostawia miejsca na niedopowiedzenia czy zagmatwanie. 

Obraz szwedzkiej prowincji i jej mieszkańców, jaki wyłania się z książki, wprowadza swojską atmosferę. Czytając, czujemy się członkami tej małej społeczności. Na wielki plus zapisuje się także poczucie humoru autorki. Rzecz jasna, nie jest to komedia, jednak zdarzają się momenty, kiedy uśmiech sam wykwita na twarzy. Lekki styl, ciekawe opisy i stopniowe budowanie napięcia to domena Camili Lackberg. Bardzo lubię autorów, którzy piszą w taki właśnie sposób. Warto wspomnieć także o sposobie prowadzenia wątku kryminalnego. Do samego końca ciężko domyślić się, kto jest sprawcą zbrodni (o ile oczywiście nie ma się ustawionego losowego odtwarzania w iPodzie!).

Sądzę, że nie sposób nie zauważyć podobieństwa pomiędzy sagą o Fjallbace Camili Lackberg i sagą o Lipowie Katarzyny Puzyńskiej. Jestem w trakcie czytania obu tych serii i bardzo ciężko byłoby mi określić, która z nich jest lepsza. W pojedynku pierwszy tom kontra pierwszy tom postawiłabym jednak na twórczość szwedzkiej autorki.

"Księżniczka z lodu" to książka w moim guście czytelniczym. Ponieważ literatura obyczajowa i kryminał to moje ukochane gatunki literackie, zatem ich połączenie to dla mnie prawdziwa uczta czytelnicza. Już po pierwszym tomie zapisuję Camilę Lackberg na mojej liście top autorów i z zapałem zabieram się za słuchanie kolejnej części sagi o Fjallbace.

"Księżniczka z lodu"
Saga o Fjallbace, tom pierwszy
Liczba stron 424
Długość audiobooka 11 godzin 40 minut
Wydawnictwo Czarna Owca
Premiera 10.2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

273. "Zwyczajna kobieta" Anna Płowiec - recenzja przedpremierowa

Przepis na zwyczajne życie. Miłość, wierność, uczciwość, zaufanie, tolerancja czy przyjaźń to podstawowe składniki życia, zwłaszcza w związk...