„Utopce” to najlepsza część Lipowskiej sagi, jaką do tej
pory przeczytałam. Ta książka ma tak niesamowity klimat, że czyta się ją jak
magiczną baśń. Wampiry, leśne duchy, upiory i siły nadprzyrodzone, z którymi
przyszło zmierzyć się grupie dobrze nam znanych policjantów, to przeciwnicy
dużo trudniejsi do schwytania niż najsprytniejszy morderca.
Utopce to mała, praktycznie odcięta od świata wieś nieopodal
Lipowa. Jej mieszkańcy tworzą specyficzną grupę społeczną, która rządzi się
własnymi prawami. W ich pamięci na zawsze pozostały wydarzenia upalnego lata
tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego czwartego roku, kiedy to dwoje z nich padło
ofiarą krwiożerczego wampira. Do dziś nikt nie odnalazł ciał zamordowanych
mężczyzn, jedyną pozostałością po nich były zakrwawione, podarte ubrania oraz
ślady kłów na drewnianej altanie, gdzie owe ubrania znaleziono. Mieszkańcy
Utopców po dziś dzień trwają w przekonaniu, że to dzieło bestii. Kiedy bowiem
kopano fundamenty pod wspomnianą altanę, odnaleziono zakopany szkielet ludzki,
pochowany w sposób, w jaki dawniej chowano wampiry – twarzą w dół, z cegłą
wciśniętą pomiędzy szczęki. Choć wydaję się to nie do pomyślenia, społeczność
tej niewielkiej wsi prawdziwie wierzy w działanie sił nadprzyrodzonych.
Właśnie z tą nierozwiązaną przed trzydziestu laty zagadką
przyszło zmierzyć się Danielowi Podgórskiemu, Emilii Strzałkowskiej i
Klementynie Kopp. Sprawa jest o tyle ciekawa, że owe śledztwo jest całkowicie
nieformalne i tajne. Grupa dochodzeniowa została powołana przez komendanta
policji z Brodnicy, bowiem to jego ojciec i brat zginęli w ten felerny dzień. W
zamian za rozwiązanie sprawy, Olaf Czajkowski zobowiązuje się ocalić posterunek
policji w Lipowie, któremu grozi zamknięcie. Ogromną komplikacją okazują się
perturbacje w życiu osobistym śledczych, które w dużej mierze wpływają na
sposób prowadzenia dochodzenia. Czy uda się rozwiązać tak starą sprawę, w
której brak jakichkolwiek dowodów i wskazówek? Czy może należy uwierzyć w
istnienie wampirów i duchów?
„Utopce” to mój absolutny faworyt wśród powieści Katarzyny
Puzyńskiej. Książka została mistrzowsko napisana, atmosfera grozy i napięcia
nie opuszcza nas ani przez chwilę. Bardzo lubię takie fantastyczne elementy jak
wampiry, duchy i siły nadprzyrodzone. Autorka w tym przypadku stanęła na
wysokości zadania, stworzyła idealny obraz wsi, w której dosłownie wyczuwa się
obecność magii i czarów. Dodatkowo czas w jakim pisarka umiejscowiła akcję
powieści – koniec października i początek listopada – zatem w okresie
przypadającym na Święto Zmarłych, wzmacnia atmosferę grozy i mroczności. Także
umiejscowienie wsi, na kompletnym odludziu, w głębi lasu, na tajemniczej
polanie podsyca uczucie niepokoju. Czytając książkę na własnej skórze czujemy
lęk, jaki towarzyszy prowadzącym sprawę policjantom.
Akcja powieści toczy się dwutorowo. Z jednej strony działamy
razem z policjantami w teraźniejszości, z drugiej poznajemy wydarzenia sierpnia
1984, kiedy doszło do tragicznych zdarzeń. Retrospekcja to środek stylistyczny
często stosowany przez Katarzynę Puzyńską w jej powieściach, jednak w tym
przypadku można powiedzieć, że wydarzenia z przeszłości dominują nad
teraźniejszością. Zdecydowanie częściej cofamy się do osiemdziesiątego
czwartego roku niż obserwujemy toczące się aktualnie śledztwo. Mnie ten sposób
prowadzenia akcji bardzo się podoba, zwłaszcza, że wydarzenia z przeszłości
mają kluczowe znaczenie w rozwiązaniu sprawy.
W tej części Lipowskiej sagi bardzo mocno został rozbudowany
wątek dotyczący życia osobistego trzech głównych bohaterów – Daniela, Emilii
oraz Klementyny. Równolegle ze śledztwem obserwujemy ich przeżycia i zmagania z
codziennością. Daniel przygotowuje się do czekającego go lada dzień ślubu z
Weroniką, Emilia cieszy się faktem, że nie musi już sama wychowywać syna, zaś
Klementyna wpada w bardzo duże tarapaty. Kontrowersyjna pani komisarz zaskakuje
samą siebie i naraża swoją zawodową karierę dla rozwiązania sprawy. Jej postać
w tej części może wydawać się szalona i denerwująca, dla mnie jednak jest to
całkowicie w porządku. To przyjemna odmiana, coś ciekawego, nie tylko ciągłe
wałkowanie w kółko tego samego.
Po lekturze „Utopców” mogę wreszcie z czystym sumieniem
przyznać, że prawdziwie lubię twórczość Kasi Puzyńskiej. O ile wcześniej miałam
wątpliwości i mocno mieszane uczucia, teraz mogę dołączyć do klubu wielbicieli
Lipowa i gdyby nie odległość, pognałabym z radością na ich zlot. Autorka
rozkręca się z tomu na tom coraz bardziej i już nie mogę się doczekać, kiedy
sięgnę po „Łaskun”. Dobrze, że niebawem majówka i nieco więcej czasu na
czytanie.
"Utopce"
Cykl Lipowo, tom piąty
Liczba stron 600
Cykl Lipowo, tom piąty
Liczba stron 600
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Premiera 03.11.2015
Premiera 03.11.2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz