49. "Ślepy archeolog" Marta Guzowska

Nazwisko Marta Guzowska do tej pory nic mi nie mówiło, jednak książka "Ślepy archeolog" zdawała się wpisywać w mój gust czytelniczy, dlatego z wielkim zapałem zabrałam się za jej lekturę. Wiecie - wykopaliska, skarby, przełomowe odkrycia, wątek morderstwa, zagadki - wszystko wskazywało na to, że mam przed sobą mocny kryminał. Jakie są moje wrażenia po lekturze? Zapraszam do przeczytania poniższej recenzji.




" - Od dwudziestu dwóch lat, a konkretnie od siódmego września tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego piątego roku, jest pan niewidomy. (...)
- Ślepy.

- Słucham? (...)
- Jestem ślepy. Wolę to określenie od "niewidomy". Dokładniej opisuje stan fizyczny."


Poznajcie Toma Marę. Jest genialnym archeologiem, szefem wykopalisk na Krecie, odnoszącym wielkie sukcesy. To błyskotliwy i pewny siebie mężczyzna, który swym wdziękiem potrafi oczarować wiele kobiet. Jest niezwykle samodzielny, poukładany i obsesyjnie dokładny. A wszystko to dlatego, że od lat jest niewidomy. Jako osiemnastolatek stracił wzrok podczas silnego trzęsienia ziemi. Jego mocną stroną są doskonały słuch, węch i niezwykle wrażliwy dotyk. To właśnie te wszystkie cechy sprawiają, że Tom poukładał swoje życie po wypadku na nowo i stał się perfekcjonistą. Swoją ułomność obrócił w wielki dar. Nauczył się przemieszczać po swoim mieszkaniu, biurze, wykopaliskach i całym miasteczku zapamiętując liczbę kroków dzielącą poszczególne miejsca i przedmioty. Wykształcił w sobie pamięć niemal absolutną - pamięta dokładnie każdy kamień, na podstawie zapachu i barwy głosu rozpoznaje swoich rozmówców i osoby w najbliższym otoczeniu, zaś na podstawie padania promieni słonecznych na twarz jest w stanie podać dokładną lokalizację. Powiem Wam więcej - Tom jest absolutnie przekonany, że ma rzeczywistość pod całkowitą kontrolą.

Kiedy zatem owa rzeczywistość zaczyna mu płatać figle, Tom zaczyna gubić się w domysłach. Wszystko zaczyna się od tego, że na terenie wykopalisk ktoś znajduje ciała polskich turystów (od razu zaznaczam - jest to jedyny polski wątek w tej książce). Niewiele po tym wydarzeniu ginie pies asystentki, a Tom zaczyna dostawać tajemnicze esemesy z zagadkami - jeśli ich nie rozwiąże, zginie także jego asystentka Mona. Mara podejmuje niebezpieczną grę, ponieważ czuje, że przeciwnik nie cofnie się przed niczym. O co dokładnie w tym wszystkim chodzi? Czy ktoś chce wrobić mężczyznę w nielegalny handel antykami? Czy Tom postradał rozum i wszystko mu się wydaje? A może to część misternego planu, w którym stawką jest jego życie? Odpowiedzi na wszystkie pytania znajdziecie w książce.

Autorka książki od ponad dwudziestu lat jest archeologiem. Miała okazję pracować przy najbardziej prestiżowych wykopaliskach świata. Na własnej skórze przeżyła trzęsienie ziemi. Miejsca, które opisuje w książce naprawdę istnieją. Miejscowość Pachia Ammos, Muzeum Stratygraficzne w Knossos, stanowiska wykopaliskowe Halasmenos i Katalimata, a nawet Kentro, które w rzeczywistości nazywa się East Crete Study Center - to wszystko możecie zobaczyć na Krecie. Natomiast cała reszta książki to już fikcja literacka. 

Akcja powieści rozgrywa się w ciągu pięciu dni - od poniedziałku jedenastego września do piątku piętnastego września. Nieustannie przeplatają się dwa wątki - przesłuchanie Toma na komisariacie policji i jego wspomnienia z omawianych zdarzeń. Daje to bardzo fajny efekt, ponieważ mamy okazję dowiedzieć się, jak jego zeznania rozmijają się z faktycznym przebiegiem wydarzeń. Zakończenie jest totalnie nieprzewidywalne, to ciąg przypadkowych i celowych zdarzeń, które złożone w całość świetnie ze sobą grają. I choć wielu rzeczy dało się domyślić w trakcie lektury, wielką sztuką było stworzenie logicznego finału tej pokręconej historii. 

Główny bohater nie jest typem, którego można polubić. Mówiąc otwarcie, Tom jest zwyczajnie arogancki, chamski i zarozumiały. Oczywiście robi wrażenie fakt, że pomimo swojej ułomności tak doskonale radzi sobie w życiu. Jeśli jednak mam być szczera, ten wątek nie do końca mi się spodobał. Nieustanne odliczanie, że teraz Tom robi sześć kroków w lewo, potem osiem w prawo i znowu dwanaście w lewo mocno mnie denerwowało. Rzecz jasna rozumiem, że był to element konieczny, aby podkreślić samodzielność i zaradność bohatera, ale znacznie lepiej czytało mi się książkę gdzieś mniej więcej od połowy, kiedy autorka przestała zamęczać liczeniem kroków Toma. Z ręką na sercu przyznaję - nigdy tego nie robię w trakcie czytania - jednak tym razem przebiegałam szybko wzrokiem kolejne opisy zmagania bohatera z przemieszczaniem się. 

Marta Guzowska miała dobry pomysł na książkę, ale odnoszę wrażenie, że sama lekko się pogubiła w trakcie pisania. Tak jak wspomniałam na początku, liczyłam na mocny kryminał, ze świetnie zbudowanym tłem, bo w tej materii nie można autorce niczego zarzucić - wykazała, że jej wiedza o wykopaliskach jest ogromna. Motyw niewidomego archeologa też na początku wydawał mi się rewelacyjny. Ale... W tej książce brakuje mi czegoś, co by mnie porwało, jakiegoś nagłego zwrotu akcji, po którym nie mogłabym się oderwać i jednym tchem czytałabym do końca. Niestety, nic takiego się nie wydarzyło przez co lektura była nieco nużąca. 


Z pewnością "Ślepy archeolog" nie będzie książką, która zapadnie mi w pamięć i pozostawi niedosyt. To powieść, którą się przeczyta i szybko o niej zapomina. Jest, bo jest, ale żadnych większych emocji nie wywołuje. Autorka w posłowiu przyznaje, że włożyła dużo pracy w zebranie wiadomości o tym, jak to jest być niewidomym - skonsultowała nawet wątek dotyczący Toma z niewidomą od urodzenia kobietą, która radzi sobie w życiu jeszcze lepiej niż nasz bohater. Doceniam trud włożony w napisanie tej powieści i szczerze gratuluję Pani Marcie. Jednak to nie książka w moim typie. Co oczywiście nie przesądza o tym, że Wy sami nie powinniście sięgnąć po tę pozycję. Wręcz przeciwnie, jestem bardzo ciekawa Waszych opinii na temat powieści.

"Nauczyłem się automatycznie liczyć kroki liczyć kroki i przy każdym ruchu określać kierunek na moim wewnętrznym kompasie, podzielonym - jak tarcza każdego kompasu - na trzysta sześćdziesiąt stopni. Nauczyłem się sporządzać w pamięci trójwymiarowe mapy mojego otoczenia. Nauczyłem się wyłapywać z tła dźwięki tak delikatne, że większość osób nawet o nich nie wie. I wytrenowałem mój nos do wychwytywania każdej molekuły obcego zapachu. Perfekcyjna pamięć, doskonały słuch i świetny węch: dzięki nim mieszkam sam, jestem szefem ważnego ośrodka archeologicznego na Krecie, prowadzę wykopaliska archeologiczne i jestem szczęśliwy. Prawie."

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Czytam Pierwszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

273. "Zwyczajna kobieta" Anna Płowiec - recenzja przedpremierowa

Przepis na zwyczajne życie. Miłość, wierność, uczciwość, zaufanie, tolerancja czy przyjaźń to podstawowe składniki życia, zwłaszcza w związk...