„Komisarza nie interesowały bowiem statystyki. Sensem jego pracy, tym, co utrzymywało go jeszcze przy życiu, i tym, co sprawiało, że miał jeszcze trochę szacunku dla samego siebie, było wymierzanie sprawiedliwości.”
W wyniku tragicznego pożaru w jednej z willi na warszawskim Ursynowie ginie biznesmen, zaś jego żona, dawna celebrytka, zostaje bardzo poważne poparzona. Początkowo wszystko wskazuje na nieszczęśliwy wypadek - mężczyzna zasnął przy palącym się kominku, ogień rozprzestrzenił się na salon, a później na cały dom. Szybko jednak okazuje się, że sprawa wygląda zupełnie inaczej. Za sprawą dociekliwego i kompetentnego strażaka na jaw wychodzą nowe okoliczności. Do prowadzenia sprawy zostaje przydzielony komisarz Jakub Mortka, jeden z najbardziej przenikliwych i skutecznych policjantów pracujących w Wydziale do walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw. Z pozoru proste dochodzenie z dnia na dzień przynosi nowe teorie i wydarzenia, a sprawca wydaje się być całkowicie nieuchwytny. Dodatkową komplikacją są zagmatwana sytuacja osobista komisarza i jego działania na granicy prawa. Czy sprawę uda się rozwiązać, zanim dojdzie do kolejnej tragedii?
"Podpalacz" to najlepszy kryminał, jaki przeczytałam w ostatnim czasie. I jeden z najlepszych, jakie w ogóle miałam okazję poznać. Pochłonęłam go w niecałą dobę, co nie jest takim łatwym zadaniem posiadając w domu maleńkie dziecko. Akcja powieści wciągnęła mnie i nie dała nawet sekundy na złapanie oddechu. To książka, w której napięcie rośnie ze strony na stronę, i co dla mnie najbardziej zaskakujące - ani odrobinę nie trąca nudą. Wiecie, każda historia przechodzi w pewnym momencie chwilę załamania - akcja zwalnia, wydaje się, że sprawa jest beznadziejna i nie ma sposobu na jej rozwiązanie, aż nagle pojawia się bum! I spektakularne rozwiązanie przychodzi samo. Tutaj jest zupełnie inaczej. "Podpalacz" to nieustanne bum! bum! bum! Kiedy zaczyna się wydawać, że zmierzamy do rozwiązania, pojawiają się nowe fakty, nowe okoliczności czy nowe osoby zamieszane w sprawę. Do ostatniej strony nic nie jest jasne, i nawet ostatnie zdanie w książce potrafi wbić w fotel. Zakończenie jest absolutnie zaskakujące i wprawia czytelnika w podziw, jak autorowi udało się tak zgrabnie i logicznie połączyć wszystkie zdarzenia w jedną całość.
Komisarz Jakub Mortka wskoczył na drugie miejsce w moim rankingu ulubionych bohaterów książek. Pierwszy jest oczywiście Wiktor Forst, którego darzę ogromną miłością. To taki czarny charakter, trochę macho i rozbójnik, mam do niego zwyczajną słabość. Z kolei Mortka zrobił na mnie wrażenie, ponieważ jego postać zupełnie odbiega od stereotypu policjanta, z którym bardzo często spotykam się podczas czytania kryminałów. Po pierwsze - komisarz nie jest chamskim, zapijaczonym i niezorganizowanym typem. To bardzo inteligentny mężczyzna, który pomimo zawirowań w życiu osobistym jest odpowiedzialny i stateczny. Oczywiście nie jest on ideałem. Potrafi nawrzeszczeć na każdego, a jeśli zajdzie taka potrzeba, jest w stanie postawić się swoim przełożonym i współpracownikom. Za to bardzo go polubiłam - za jego upór, ambicję, nieobliczalność i poczucie humoru. Po drugie - choć mamy przed sobą rasowy, stuprocentowy kryminał - autor sprawnie i wręcz nieodczuwalnie wplątał w powieść wątek obyczajowy dotyczący życia rodzinnego Mortki i jego przyjaciela, podkomisarza Dariusza Kochana. Sądzę, że niezwykle ciekawie będzie śledzić rozwój wypadków w kolejnych tomach powieści.
Jestem pod ogromnym wrażeniem stylu, w jakim pisze Wojciech Chmielarz. Fabuła powieści jest prosta, jasna i rzeczywista. Wydarzenia, które zostały opisane, mogły wydarzyć się na prawdę. Równie realni są bohaterowie, którzy zostali świetnie wykreowani - są postaciami z krwi i kości i posiadają wyraziste, intrygujące charaktery. Lekkości dodają ciekawe i zabawne dialogi, co bardzo lubię. I co ważne, jest to typ humoru, który lubię. Chmielarz w swojej powieści ukazał wady i zalety pracy w policji i życia policjanta. Zrobił to moim zdaniem w sposób perfekcyjny, nie mydląc nikomu oczu i nie koloryzując. Genialnie ukazał, jaki wpływ na psychikę człowieka ma posiadanie władzy, choćby najmniejszej.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Czytam Pierwszy
"Mortka zamyślił się. Doskonale znał ten naturalny mechanizm obrony przed nadmiarem obowiązków, którym ich obarczano. Policjanci też zwykle wybierali najprostsze rozwiązanie sprawy, nawet jeśli przeczuwali, że niekoniecznie jest ono prawdziwe. Oczywiście czasami można by się bardziej przyłożyć, poszukać nowych tropów, współsprawców, innych wątków. Prawda jest jednak taka, że śledztwo trzeba zamykać najszybciej, jak to możliwe, bo inaczej ginie się pod lawiną wniosków, akt, dokumentów, rozpoczętych dochodzeń, których nigdy nie ma czasu doprowadzić do końca."
Wprawdzie niedługo powinno trafić do mnie "Żmijowisko", a nie "Podpalacz", ale mam nadzieję, że książka przypadkiem mi do gustu ;) Jak tak pewnie prędzej, czy później sięgnę po kolejne książki autora.
OdpowiedzUsuńDo mnie "Żmijowisko" też powinno dotrzeć po weekendzie. I jestem pewna, że będzie świetne, bo pan Chmielarz ma doskonały styl pisania ;)
Usuń