89. "The perfect game #1. Rozgrywka" J.Sterling

Ostatnio poczułam przedziwną pokusę sprawdzenia czy mój wiek idzie w parze z rozumem. Dlatego też rzuciłam się na głęboką wodę - zamówiłam pakiet wszystkich trzech części "The Perfect Game", literatury zdecydowanie bardzo młodzieżowej. Po przeczytaniu pierwszego tomu, a w zasadzie jego pochłonięciu, muszę przyznać otwarcie - ciągle jestem nastolatką, którą kręcą romantyczne historie o wielkiej miłości. Jeśli chcecie się dowiedzieć czym urzekła mnie "Rozgrywka" zapraszam do lektury poniższej recenzji.


"Jack zajął swoją pozycję i lewą stopą kopnął w piach. Czubkami butów dotknął białej linii, dłoń w rękawicy opuścił na kolano, a drugą zacisnął na piłce. Jego spojrzenie skupiało się wyłącznie na kucającym osiemnaście metrów dalej łapaczu. Kiwnął lekko głową, odchylił się. Wszystko wykonał tak płynnym ruchem, że wyglądał, jakby został do tego stworzony. Kiedy jego lewa dłoń wypuściła piłkę, ta leciała z taką prędkością, że widziałam jedynie białą, niewyraźną plamę, za to jej odgłos, gdy uderzała w rękawicę łapacza, był tak głośny, że aż się odbił echem od siatki." 

Kiedy Cassie rozpoczyna naukę w college'u poznaje Jacka - gwiazdora studenckiej drużyny baseballowej. Dziewczyna postanawia trzymać się od niego jak najdalej, bowiem chłopak przejawia wszystkie cechy, których Cassie nie znosi w facetach - jest przystojny, uwodzicielski, pewny siebie, ma ogromne ego i przepiękne oczy. Niespodziewanie Jack zaczyna bardzo mocno interesować się dziewczyną, zaczepia ją i próbuje namówić na randkę. Na temat podrywów i przygód na jedną noc chłopaka na uczelni krążą już legendy, dlatego Cassie początkowo opiera się propozycjom. Po pewnym czasie ma jednak dość nachalności Jacka i obiecuje mu, że spędzi z nim jeden wieczór w zamian za to, by ten wreszcie dał jej spokój. Życie jednak bywa bardzo przewrotne i dziewczyna nawet nie spodziewa się, jak bardzo jedna randka będzie w stanie odmienić jej życie. 

"Nie każda dziewczyna może spotykać się ze sportowcem. Większość nie radzi sobie ze stresem. Nie jest im łatwo ze świadomością, że inne dziewczyny nieustannie rzucają się na ich faceta. (...) Często wyjeżdżamy, a nawet kiedy jesteśmy w domu, to i tak ciągle nas nie ma. Baseball to nasza praca, więc stanowi priorytet. Musi tak być, inaczej z drużyny wygryzie nas ktoś młodszy, szybszy albo lepszy. Oddanie, jakie wkładamy w ten sport, to więcej niż większość dziewczyn jest w stanie znieść."

"Rozgrywka" to typowy romans dla młodzieży. Ma w sobie jednak coś, co sprawia, że nie da się od niej oderwać. Przeżyłam swego rodzaju podróż w czasie - czytając tę książkę czułam się jak nastolatka, kiedy to milion razy oglądałam cudowny (jak dla mnie, w tamtym okresie) film "Szkoła uczuć". I choć to zupełnie inne historie, czytając o Cassie i Jacku w uszach nieustannie pobrzmiewała mi ukochana piosenka ze wspomnianego filmu - "Dancing in the Moonlight". Uwierzcie mi, jestem w przeogromnym szoku, że literatura młodzieżowa na stare lata zawładnęła moim sercem.

Pytanie tylko - dlaczego? Jeśli chodzi bowiem o fabułę, jest ona na wskroś przewidywalna i nie ma w tej powieści ani jednego wątku, który mógłby zaskoczyć czytelnika. Klasyczny romansowy schemat. Bohaterowie również nie przejawiają sobą żadnych cech, których byśmy nie znali - ona jest nieśmiałą, przekonaną o swoim braku wartości nastolatką, on zaś jest wielką gwiazdą, którą nieustannie otacza wianuszek wielbicielek, w których może przebierać do woli. On jednak wybiera właśnie ją, tę, która nie starała się w żaden sposób zdobyć jego względów. Porzuca swoje życie cassanovy, aby być jej wiernym do końca swoich dni. A nie, przepraszam. Tutaj właśnie pojawiają się pewne komplikacje, o których nie będę Wam więcej opowiadać, bo musicie poznać je sami. 


"Nikt nie gra w baseball dla pieniędzy. Gramy, bo tak bardzo go kochamy, że sama myśl o życiu bez niego sprawia nieznośny ból. To gra, która dla każdego w pewnym momencie dobiega końca, ale każdy z nas stara się odsunąć ten moment w czasie na tyle, na ile to możliwe."

Wracając do sedna sprawy - można by powiedzieć, że książka jest absolutnie przeciętna. Jednak cały czas uważam, że to byłoby koszmarnie niesprawiedliwe tak o niej mówić. Czytało się ją niesamowicie lekko, przyjemnie, z pewną ekscytacją i niepewnością o dalsze losy bohaterów. I przede wszystkim szybko. Przyznaję się bez bicia - zarwałam nawet nockę, żeby czytać, co ostatnio zdarza mi się bardzo rzadko. Dlatego będę polecać tę powieść - jeśli potrzebujecie odskoczni od ponurej rzeczywistości i chcielibyście zanurzyć się w świat bajkowego romansu dwojga młodych ludzi, który w prawdziwym życiu nie ma szans się wydarzyć, sięgnijcie po pierwszy tom "The Perfect Game". I widzicie, wychodzi ze mnie jednak ta moja starość. Po co mówić od razu, że taka historia nie może się wydarzyć? Cóż za ponury, pesymistyczny osąd! Lepiej wierzyć w to, że każda Cassy odnajdzie swojego Jacka i spełnią się ich marzenia o wielkiej miłości. 

Słowem zakończenia chcę jedynie dodać, iż niebywale cieszę się z faktu, że na mojej półce czeka już drugi i trzeci tom cyklu. Jestem bowiem koszmarnie ciekawa, co wydarzy się dalej, i czy kolejne części pochłonę równie szybko i z tak wielką przyjemnością, jak część pierwszą. Nie każcie się już dłużej namawiać, zaszalejcie póki przed nami jeszcze kilka letnich, wakacyjnych dni. Cassie i Jack czekają! 

"Kiedy nie widzi się bliskiej osoby przez kilka miesięcy, fundamenty relacji albo się umacniają, albo niszczeją. Żaden związek nie przetrwa bez zaufania, szczerości i komunikacji, bez względu na to, jak bardzo para jest sobie bliska."

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję portalowi Czytam Pierwszy.

Image and video hosting by TinyPic

1 komentarz:

  1. Ja się zastanawiam skąd wzięła się ta trzecia część. Przeczytałam jak na razie dwa pierwsze tomy i podobała mi się ta historia. Nadal się zastanawiam czemu tylko w książkach jest taka magia jeśli chodzi o tworzenie związków. Przewidywalność tej książki jest do zrozumienia, bo przecież to książka z tego rodzaju, że czyta ją się dla rozrywki, chociaż wydaje mi się że autorka zaszalała z tymi tomami, bo jak dla mnie wystarczył by jeden, góra dwa.
    Buziaki :*

    Fantastic books

    OdpowiedzUsuń

273. "Zwyczajna kobieta" Anna Płowiec - recenzja przedpremierowa

Przepis na zwyczajne życie. Miłość, wierność, uczciwość, zaufanie, tolerancja czy przyjaźń to podstawowe składniki życia, zwłaszcza w związk...