103. "Błoto" Hillary Jordan

Przyznaję, że często zdarza mi się uprzedzić do książki jeszcze przed rozpoczęciem jej lektury. Zupełnie nie wiem z czego to wynika – z jej opisu, okładki, tytułu? Nie potrafię znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Jedno jest jednak pewne – najczęściej książki, do których podchodzę mocno sceptycznie, okazują się fantastyczną lekturą. Tak było w przypadku „Błota” Hillary Jordan, które bardzo długo czekało w kolejce na mojej półce. Na szczęście doczekało się lektury i recenzji, na którą serdecznie zapraszam.


"Kiedy padało - a padało często - podwórko przemieniało się w kociołek z gęstą zupą gumbo, dom zaś unosił się na jego środku jak rozmoczony krakers. Gdy nadchodziły ulewy, rzeka wylewała i zatapiała mostek, jedyną drogę dojazdową. Po drugiej stronie mostu leżał świat, w którym znano żarówki, brukowane drogi i białe niepoplamione koszule. Gdy rzeka wylewała, ten świat był dla nas stracony, a my byliśmy straceni dla niego."

Przenosimy się do roku 1946. Henry McAllan, który od zawsze marzył o posiadaniu własnej ziemi, porzuca życie w mieście i przenosi się z żoną Laurą z Memphis na farmę w Delcie Missisipi. Podczas gdy on rozkwita, prowadząc upragnioną plantację, ona walczy z przytłaczającą codziennością – przyzwyczajona do życia na dość wysokim poziomie, za nic nie potrafi odnaleźć się w domu bez prądu i wody. Laura stara się jak najlepiej wypełniać obowiązki pani domu – zajmuje się wychowaniem córek, dba o odpowiednie wyżywienie członków rodziny i stara się nie narzekać, choć momentami bywa bardzo ciężko. Pośród wszechobecnego brudu i błota dodatkowym utrapieniem okazuje się kłótliwy i bezduszny teść, który nie potrafi opanować swojej złośliwości.

Podczas gdy McAllanowie stawiają czoła kolejnym nawarstwiającym się problemom, z wojny w Europie powracają Jamie - zawadiacki, pewny siebie lecz nieco poobijany emocjonalnie młodszy brat Henry'ego oraz Ronsel - najstarszy syn Jacksonów, czarnoskórych dzierżawców farmy. Na europejskich frontach doświadczyli oni zupełnie innego świata. Takiego, w którym nie ma podziału na czarnych i białych. Właśnie to, a także zrozumienie w kwestii wojennych wspomnień, pozwoliło tym dwóm zupełnie niepasującym do siebie osobom zaprzyjaźnić się. Niestety, rzeczywistość Południowej Ameryki nie daje o sobie zapomnieć i brutalnie sprowadza ich na ziemię. Jamie i Ronsel zostają wystawieni na nieludzko ciężką próbę. Wydarzenia, które nastąpią, odcisną piętno na obu rodzinach. Do czytelnika należy rozstrzygnięcie, kto jest tutaj bardziej winny - ten, kto uczynił zło, czy ten, który do niego dopuścił?

"Nie ma to jak w domu. Czarnuch, smoluch, murzaj, bambus. Pojechałem walczyć za swój kraj i wróciłem, żeby się dowiedzieć, że nic się nie zmieniło. Czarni ludzie dalej jeżdżą na końcu autobusu, wchodzą tylnymi drzwiami, zbierają bawełnę białych i proszą o wybaczenie. Nieważne, że odpowiedzieliśmy na ich wezwanie i walczyliśmy na ich wojnie, dla nich zawsze będziemy czarnuchami. A czarni żołnierze, którzy polegli, będą po prostu martwymi czarnuchami."

"Błoto" to niesamowicie emocjonalna, dramatyczna opowieść o niemożliwej przyjaźni, sile uprzedzeń i ślepym gniewie. Choć użyłam słowa dramatyczna, nie należy patrzeć na tę książkę jak na coś smutnego, nudnego czy przykrego. Dramat, jaki rozgrywa się w duszach jej bohaterów, pokazuje, że czasem trzeba zrobić coś złego, żeby postąpić słusznie. Poznając losy osób, z których każdy boryka się z większymi lub mniejszymi problemami, utożsamiamy się z ich uczuciami, radujemy i smucimy razem z nimi i ani przez chwilę nie przyjdzie nam do głowy potępiać ich decyzji. 

Historię poznajemy z perspektywy sześciu osób - Laury, Jamie'go, Ronsela, Henry'ego a także Florence oraz Hapa - czarnoskórych dzierżawców farmy, rodziców Ronsela. Mamy zatem możliwość spojrzeć na wydarzenia zarówno z perspektywy białych, bogatszych ludzi, jak i biedniejszych, czarnoskórych obywateli Ameryki. Początek książki to historia tego, w jaki sposób poznali się i związali ze sobą Laura i Henry, a także opowieść o ich przeprowadzce na farmę. Tam nowymi bohaterami stają się Florence i Hap - ona będzie pomagała w czynnościach domowych Laurze, on zaś będzie ciężko pracował, by utrzymać swoją rodzinę. W części drugiej poznajemy sylwetki Jamie'go i Ronsela, których przyjaźń zmieni bardzo wiele w poukładanym do tej pory świecie. 

Moją ulubioną postacią tej powieści jest Laura. Od pierwszej strony poczułam ogromną sympatię do tej odważnej, nieustępliwej, twardo stąpającej po ziemi i mającej własne zdanie kobiety. Zaimponowała mi hartem ducha, tym, jak dzielnie znosiła trudne warunki, w których przyszło jej żyć a także tym, że w przeciwieństwie do innych kobiet potrafiła postawić się swojemu mężowi. Ostatecznie wykazała się ogromnym rozsądkiem i zapobiegła wielu zbytecznym wydarzeniom. Książka w cudowny sposób pokazuje, że kobiety w owych czasach, choć na pozór ciche i podporządkowane swoim mężczyznom, potrafiły zdziałać bardzo wiele determinacją i rozumem.

Hillary Jordan porusza w swojej książce niesłychanie ważną tematykę, jaką jest dyskryminacja rasowa. Czytając o makabrze, jakiej dopuściła się organizacja Ku Klux Klan, wręcz czujemy ciarki na plecach. Opisywane sceny stają przed oczami i napawają grozą. Dziś ten temat wydaje się odległym wspomnieniem, jednak warto pamiętać, że w przeszłości istniał problem prześladowań Afroamerykanów. W dodatku osoby, które się tego dopuszczały, często były wysoko postawionymi osobistościami, o których nikt nie pomyślałby, że są gotowe do tak drastycznych czynów.

"Błoto" było dla mnie wspaniałą lekturą. To coś zupełnie innego. Ta książka nie ma na celu bawić, śmieszyć czy relaksować. Jej zadaniem jest uświadomienie nam, przeciętym osobnikom, jak wiele szczęście mamy żyjąc w świecie, w którym każdy może przyjaźnić się z kim chce, żyć tak jak chce i wiązać się z tym, z kim chce. Czyta się ją rewelacyjnie, z zapartym tchem śledząc dalsze losy bohaterów, ich zmagania z codziennością i trudne wybory. Bo czasami lepiej jest wybrać mniejsze zło, uwierzcie mi.

"Na tym polega różnica między mężczyznami a kobietami - pomyślałam - mężczyźni biorą to, czego zapragną, a kobiety czekają, aż zostanie im to dane."

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję portalowi Czytam Pierwszy.

Image and video hosting by TinyPic

1 komentarz:

  1. Zaciekawiła mnie postać Laury zawsze lubiłam historie silnych kobiet .Sądzę że Laura taka jest.A co do mniejszego zła... zło to zło nie ma mniejszego lub większego.Przeczytam na pewno .

    OdpowiedzUsuń

273. "Zwyczajna kobieta" Anna Płowiec - recenzja przedpremierowa

Przepis na zwyczajne życie. Miłość, wierność, uczciwość, zaufanie, tolerancja czy przyjaźń to podstawowe składniki życia, zwłaszcza w związk...