121. "Mała Dama" Stefanie Taschinski

Kiedy byłam małym dzieckiem rodzice często czytali mi bajki. Pamiętam to bardzo dobrze, podobnie jak opowiadane historie, ponieważ było ich niewiele. Te same tytuły powtarzały się w kółko, a bohaterowie byli mi znani jak własna kieszeń. W dzisiejszych czasach jest inaczej. Na rynku czytelniczym dostępny jest tak duży wybór bajek, że ciężko się w tym połapać, a co dopiero znaleźć wartościową lekturę. Kiedy zatem pojawia się książka taka jak "Mała Dama" warto mówić o niej i podkreślać jej wyjątkowość. To magiczna opowieść o przyjaźni i przygodach dwóch małych dziewczynek. Zapraszam do lektury poniższej recenzji.


Kiedy Lilly Bar wraz z rodzicami i młodszą siostrą wprowadza się do domu z preclem nie podejrzewa nawet, jak wiele przygód czeka tutaj na nią. Na podwórku, w namiocie, mieszka bowiem ktoś jeszcze - to Mała Dama - dziewczynka wzrostu małego pingwina, która zawsze, bez względu na pogodę nosi strój safari i kameleonuje za pomocą swojego parasola. Kiedy dziewczynka otwiera go, przybiera barwy tego, co znajduje się tuż za nią. Dzięki temu może stać się niewidzialna. Pewnego dnia losy Lilly i Małej Damy łączą się. A wszystko za sprawą... aparatu fotograficznego! Lilly jest przeszczęśliwa, ponieważ udało jej się wygrać urządzenie na szkolnym festynie. Uradowana wraca do domu i chce jak najprędzej podzielić się radosną nowiną z rodziną, jednak wszyscy są bardzo zajęci i nikt nie ma czasu, by poświęcić chwilę dziewczynce. Urażona Lilly postanawia uciec jak najdalej, gdzie nikt jej nie znajdzie. Kiedy zatem na bramie prowadzącej do podwórka na tyłach domu zobaczyła napis "Dzieciom wstęp wzbroniony!" pomyślała, że to idealne miejsce do ukrycia się. Szybko przemaszerowała przez ponure podwórko, przecisnęła się przez żywopłot i ujrzała za nim ogromne podwórko, ukwieconą łąkę i wiele krętych ścieżek prowadzących między krzakami i drzewami. Właśnie wtedy po raz pierwszy spotkała Małą Damę, która obozowała w namiocie pod starą wierzbą. 

Od tego czasu dziewczynki stały się nierozłączne. Mała Dama opowiedziała Lilly historię swojego parasola i kameleona, który ma ponad tysiąc lat. Codziennie spotykały się i przeżywały ciekawe przygody. Odnajdywały niespotykane rośliny i fotografowały niecodzienne zwierzęta. Przez przypadek natknęły się również na starą chatę, należącą niegdyś do piekarza, a w niej znalazły tajemniczy zeszyt ze starymi przepisami. Niestety, na drodze cudownej przyjaźni stanął dozorca kamienicy ozdobionej złotym preclem, który wprost nienawidził dzieci. Za każdym razem przepędzał Lilly z podwórka, a kiedy to nie poskutkowało zaryglował bramę i drzwi prowadzące przez piwnicę na podwórze. To jednak nie zraziło przyjaciółek. Wspólnie obmyśliły plan, jak poradzić sobie ze starszym panem. I tylko rodzice ciągle nie chcieli uwierzyć, kiedy Lilly opowiadała im o swojej nowej przyjaciółce. Do czasu...






"Mała Dama" to przepiękna, magiczna opowieść. Ukazuje siłę przyjaźni i przestrzega, że w codziennym pędzie nie zwracamy uwagi na czary otaczającej nas rzeczywistości. Mała Dama to dobry duszek tej książki. Jej postać wnosi mnóstwo radości, mądrości i umiejętności dostrzegania tego, na co inni nie zwracają uwagi. Dzięki niej i jej opowieściom wyobraźnia działa na najwyższych obrotach i przenosi nas na zaczarowane podwórko. Tym, co może wydać się nieco zaskakujące, jest wytworność dziewczynki i jej dobre maniery - pożądane cechy, tak rzadko dziś spotykane. Stąd może pojawić się wniosek, że Mała Dama przywędrowała z przeszłości lub z obcej krainy. Tymczasem warto zwrócić na tę postawę uwagę dzieci, którym ciężko czasami chociażby wydusić z siebie krótkie dzień dobry. Postać dziewczynki może stać się wzorem do naśladowania jeśli chodzi o dobre maniery.

Uzupełnieniem cudownej treści są przepiękne, niezwykle subtelne i pełne ciepła ilustracje. Wprowadzają one czytelnika w bajeczny świat i pozwalają przenieść się do wykreowanego świata.

Książka pochłonęła mnie bez reszty. Koncepcja opowieści oczarowała mnie swoją prostotą, a jednocześnie fantazyjnością. Z radością udawałam się wraz z dziewczynkami na salafari i trzymałam kciuki podczas starcia z dozorcą. Czytałam tę bajkę przedszkolakom na zajęciach i zaskoczyło mnie to, jak bardzo ich również wciągnęła ta historia. Jako dziecko sama byłam niepoprawną marzycielką i żałuję, że nigdy nie spotkałam tak ciekawej przyjaciółki jak Mała Dama. Cóż, kto wie, co jeszcze przede mną...






Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Mamika.

Image and video hosting by TinyPic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

273. "Zwyczajna kobieta" Anna Płowiec - recenzja przedpremierowa

Przepis na zwyczajne życie. Miłość, wierność, uczciwość, zaufanie, tolerancja czy przyjaźń to podstawowe składniki życia, zwłaszcza w związk...